BYLIŚMY PRZECIEŻ...
Pamięć nam jest potrzebna – pamięć i sumienie
Abyśmy budowali w imię Twoje Boże
Byliśmy przecież Wielkim i Wolnym Narodem
Przejdziemy przez Czerwone i Niebieskie Morze
Wykrwawimy tę truciznę która nas zniewala
I staniemy wokół Matki mocni siłą Ducha
I znów będzie Najjaśniejszą Rzeczy Pospolitą
Bóg i Honor i Ojczyzna dziś jak hostia krucha
Wypłaczemy... wymodlimy... ulepimy z potu....
Nasze gniazdo gdzie Orlęta znowu w niebo wzlecą
I gdzie kości naszych Ojców zagrzebane w mroku
Niczym próchno mocą cudu w naszej ziemi świecą
Wydźwigniemy znad reduty w środku Europy
Boże prawo sens miłości solidarność w wierze
I modlitwa niczym werbel w zakłamanym świecie
Będzie budzić ludzkie serca ojczystym pacierzem
Aby zmarłych naszych Braci nikt więcej nie włóczył
Poprzez Katyń Wołyń Smoleńsk jak sobacze kości
By już nigdy Polski Orzeł ze złamanym skrzydłem
Nie umierał w obcej ziemi bez nieba wolności
Więc pamięci nam potrzeba co boli jak rana
Gorzkiej prawdy i odwagi by wskazać Judasza
Gdy przez lasy polskich krzyży idzie do Ojczyzny
Tam gdzie drzewo oraz powróz wyrok mu ogłasza
GODZIMY SIĘ NA OCHŁAP...
I przyzwyczailiśmy się do zniewolenia
Do kłamstwa które przecież nikogo nie boli
Góra kości coraz większa w śmietniku historii
Wstydliwa i niechciana świadomość niewoli
Godzimy się na ochłap świętego spokoju
Bo boli przy szarpaniu stanowczość łańcucha
Niepotrzebny nam jest Honor Duma oraz Godność
I siła oraz wielkość polskości i Ducha...
Nie rani nas obecność zdrajców w naszym domu
Naiwność jest jak tabletka co uśmierza ból
Przecież nikt nam nie wbija noża między żebra
I nie słychać złowieszczego gwizdu wrogich kul
Samolot pod Smoleńskiem wrasta w naszą pamięć
I rdza powoli zżera odwagę i męstwo
I coraz mniej uwiera nas tamta świadomość
Strasznego zakażenia co zwie się – przekleństwo !
Co od lat nas śmiertelną chorobą zniewala
A które ciągle krąży w naszej polskiej krwi
Wybacz nam Panie Boże iż Polak z Polaka
W imię głupiej wolności dziś publicznie drwi
Z Twego krzyża i naszej klęski i niewoli
Ubranej raz w czerwone raz niebieskie szaty
Wybacz nam tę ślepotę i tę małość ducha
Przez którą nie widzimy łańcucha i kraty....
U TWCH KOLAN...
Dzisiaj modlę się tylko już gorzkim milczeniem
Przyjmij je Panie Jezu gdy mi słów brakuje
Rana już we mnie tylko sczerniała i pusta
I choć głupcy w niej grzebią kilka już czuję
Łotrom już wybaczyłem dawno w imię Twoje
Tym z lewej oraz prawej Ty ich osądź Panie
Gdy przyjdą i gdy staną na granicy śmierci
I zadzwonią niecierpliwie na Twoje wezwanie
Jesień się we mnie ściele szelestem i mgłami
Mrokiem który się kładzie długim chłodnym cieniem
Hałas świata zostawiam za srebrnymi drzwiami
I owijam duszę lasu zielonym milczeniem
I proszę byś mnie Panie dotknął swoją dłonią
I wrócił równowagę nad przepaścią świata
Garście słów niczym popiół ulatują z czasem
W zapisanych w naszym życiu symbolach i datach
Mordercy w modnych garniturach demokracji
Skreślają w Dekalogu piąte przykazanie
Pytam gdzie jest granica ludzkiego szaleństwa
Jak Boże odpowiesz na to nieludzkie pytanie
Przychodzę więc do Ciebie z moją bezradnością
Z milczeniem oraz lękiem...i raną sumienia
Z modlitwą tą rozmową u Twych kolan Chryste
Byś mnie dotknął w rozpaczy łaską ukojenia...









