Nowy niemiecki rząd z chadekiem Friedrichem Merzem jutro (06.05.2025) ma rozpocząć pracę. Koalicja partii chadeckich CDU i CSU z socjaldemokracją SPD (piąta taka koalicja w historii RFN) powstała dziesięć tygodni po wyborach do Bundestagu i sześć miesięcy po rozpadzie koalicji SPD, Zielonych i FDP.
Dzisiaj, w poniedziałek 5 maja, przywódcy CDU, CSU i SPD podpisali w Berlinie 144-stronicową umowę koalicyjną zatytułowaną "Odpowiedzialność za Niemcy". Pierwszy test dla sojuszu nastąpi we wtorek, gdy partie koalicyjne będą wybierać szefa CDU Friedricha Merza na dziesiątego kanclerza Niemiec.
Merz: "Jestem bardzo optymistyczny"
Przed podpisaniem umowy koalicyjnej Merz powiedział, iż koalicja "dzięki reformom i inwestycjom" chce przyczynić się do rozwoju Niemiec. Europa czeka na to, by Niemcy ponownie wniosły potężny wkład we wspólny projekt. – Jestem bardzo optymistyczny, iż uda nam się od jutra rządzić naszym krajem w sposób silny, zgodny z planem i godny zaufania – powiedział przyszły kanclerz Niemiec.
Desygnowany na wicekanclerza i ministra finansów szef SPD Lars Klingbeil podkreślił, iż rząd może odnieść sukces tylko dzięki umiejętności pracy w zespole. Jego motto dla przyszłej koalicji brzmi: "Niemcy potrzebują mniej administratorów, a więcej osób sprawiających, iż coś jest możliwe".
Przewodniczący bawarskiej CSU Markus Söder apelował z kolei: "pełna naprzód dla Niemiec". – Nie wszystko stanie się z dnia na dzień – powiedział. Jednak wdrażając postanowienia z umowy koalicyjnej, osiągnie się nowe "tempo dla Niemiec". – Nadszedł czas na nowy optymizm – powiedział.
Głosowanie: w zapasie dwanaście głosów
Droga do wyboru nowego kanclerza jest już formalnie utorowana. Podczas wtorkowego tajnego głosowania Friedrich Merz potrzebuje głosów większości wszystkich członków Bundestagu. Oznacza to 316 głosów. Bundestag składa się z 328 polityków CDU/CSU i SPD. Merz ma zatem teoretycznie zapas dwunastu głosów. Wybór Merza w pierwszej rundzie głosowania uchodzi raczej za pewny.
Po wyborze 69-letni Merz zostanie oficjalnie nominowany przez prezydenta Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera w Pałacu Bellevue, a następnie zostanie zaprzysiężony w Bundestagu. Potem nastąpi mianowanie i zaprzysiężenie jego gabinetu.
Czas wielkiej koalicji dobiegł końca
We wtorek po południu nowy rząd może przystąpić do pracy. Niemcy po raz kolejny będą miały rząd, który ma za sobą większość w Bundestagu.
W przeszłości sojusze między chadecją a socjaldemokracją nazywane były wielką koalicją, ponieważ miały one znaczną większość w Bundestagu. W pierwszej wielkiej koalicji w latach 1966-1969 trzy partie koalicyjne stanowiły razem 90 procent posłów. Podczas ostatniej tego typu koalicji za rządów Angeli Merkel w latach 2018-2021 koalicja stanowiła już tylko 56 procent ogółu posłów. w tej chwili jest to już zaledwie 52 procent.
Merz: "koalicja pracy"
Dla tej już nieszczególnie wielkiej koalicji szukano w ostatnich tygodniach odpowiedniej nazwy. Niektóre z propozycji, jak np. mała koalicja, koalicja Angoli i Albanii (w odniesieniu do kolorów partii koalicyjnych i kolorów narodowych obu krajów), koalicja "cola zero" (odnosząca się do kolorów produktu), były traktowane z przymrużeniem oka.
Sam Friedrich Merz ochrzcił teraz nowy sojusz mianem "koalicji pracy". Jego rząd stoi przed czterema głównymi wyzwaniami – chce ożywić słabnącą gospodarkę, ograniczyć nielegalną migrację i dzięki planom budżetowym na rok 2025 i 2026 ustabilizować finanse.
Poza tym rząd Niemiec po zmianie kursu w polityce zagranicznej przez prezydenta USA Donalda Trumpa i w obliczu zagrożenia ze strony Rosji musi również na nowo zdefiniować swoją rolę w Europie i świecie. Według Merza pierwsze efekty powinny być zauważalne do lata.