Porozumienie handlowe USA-UE. Brukselscy eksperci alarmują w jednej sprawie

natemat.pl 2 hours ago
Deal USA-UE ws. handlu to zwycięstwo Waszyngtonu. Gospodarcze atuty Unii przegrywają z asem w rękawie Białego Domu – bezpieczeństwem. Ale w życiu unijnego konsumenta kilka się zmieni – oceniają brukselscy eksperci.


– Wyraźnie widać, iż Amerykanie mieli znacznie więcej atutów w tych negocjacjach. Unia Europejska w pewnym stopniu adekwatnie się poddała – ocenia amerykańsko-unijną umowę ramową ws. handlu dr Tobias Gehrke, starszy analityk ds. geoekonomii i bezpieczeństwa gospodarczego z Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR) – europejskiego think tanku z Brukseli.

– Nad rozmowami wyraźnie wisiał miecz Damoklesa w postaci bezpieczeństwa, Ukrainy i NATO. Wynika z tego, iż Europa, jeżeli nie będzie mieć większej autonomii obronnej, nie będzie też w stanie osiągnąć takiej niezależności gospodarczej, jakiej by sobie życzyła – dodaje ekspert ECFR.

Eksperci: USA miały atut w postaci bezpieczeństwa


Również zdaniem dr. Cinzii Alcidi, szefowej działu ds. polityki gospodarczej w think-tanku Centre for European Policy Studies (CEPS), w tych negocjacjach chodziło o coś więcej, niż transatlantycki handel.

– Musimy być realistami: wielu unijnych atutów gospodarczych nie wykorzystano w rozmowach, ponieważ Europejczycy wiedzą, iż muszą mieć Amerykę po swojej stronie w kwestii wojny w Ukrainie – podkreśla ekspertka CEPS.

Widać to w tych zapisach wspólnego oświadczenia Brukseli i Waszyngtonu, gdzie Europa deklaruje – mimo planów rozwoju własnego przemysłu obronnego – plany kupna broni od USA.

Co jest w porozumieniu ramowym USA-UE?


Porozumienie, które rozwija ustalenia zawarte w lipcu przez przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen i prezydenta USA Donalda Trumpa, zakłada m.in., iż USA obniżą cła z 27,5 proc. do 15 proc. na auta i części samochodowe. Warunek? Bagatela: UE ma znieść cła na wszystkie amerykańskie towary przemysłowe, w tym 10 proc. na auta.

USA nałożą też na Europę maksymalnie 15-procentowe cła na leki, drewno i chipy. Cła na stal i aluminium pozostają na poziomie 50 proc. To co łączy tu Waszyngton i Brukselę, to zapowiedź współpracy nad ograniczeniem nadprodukcji zwłaszcza z Chin. UE wywalczyła też szersze zwolnienia celne dla tańszych leków generycznych, ale i tak europejska branża farmaceutyczna ostrzega, iż amerykańskie cła mogą ją kosztować choćby 18 mld euro.

Unii nie udało się też utrzymać bezcłowego dostępu dla win i innych alkoholi do amerykańskiego rynku. Wprawdzie komisarz ds. handlu Maros Šefčovič zapowiadał, iż rozmowy będą kontynuowane, na tę chwilę jednak europejskich producentów obowiązują piętnastoprocentowe cła.

Umowa handlowa UE-USA. Jakie skutki dla obywateli UE?


Co unijno-amerykański deal oznacza dla europejskiego konsumenta? Zdaniem Cinzii Alcidi z CEPS zwykli obywatele nie odczują zbyt mocno jego bezpośrednich następstw – odczują je za to amerykańscy nabywcy produktów z UE. Tobias Gehrke wskazuje, iż po obniżeniu i tak już niskich ceł niektóre towary importowane z USA mogą być tańsze.

Oboje rozmówcy DW wskazują jednak, iż nie musi to oznaczać zbytniej konkurencji dla producentów europejskich ze względu na preferencje unijnych konsumentów.

– Wątpię, iż prędko zobaczymy mieszkańców małej górskiej wsi we Włoszech jeżdżących Fordem F150 – mówi Tobias Gehrke. Cinzia Alcidi dodaje, iż duże, paliwożerne samochody z USA mają zwykle niewielki udział w rynku UE, ponieważ trudno nimi w europejskich miastach zaparkować, a benzyna w UE jest droższa niż w USA , więc choćby zniesienie istniejącego 10-procentowego unijnego cła na nie powinno mieć większego znaczenia. Jedynym wyjątkiem byłaby Tesla, stosunkowo mały samochód elektryczny odpowiedni dla unijnych miast.

Ekspertka CEPS zastrzega, iż oczywiście nowe warunki handlu między Europą a USA mogą budzić obawy np. tradycyjnie chronionego w UE sektora rolnego – bo europejscy konsumenci mogą mieć do wyboru na sklepowych półkach więcej tańszych towarów z USA, podczas gdy produkty „made in the EU” staną się droższe w Stanach Zjednoczonych. Jednak jej zdaniem ze względu na różnice preferencji kulinarnych i jakościowych Europejczyków i Amerykanów wątpliwe jest, by produkty zza oceanu stały się nagle poważną konkurencją dla unijnych producentów na rynku wewnętrznym.

Umowa handlowa UE-USA. Jakie skutki dla firm?


Natomiast europejski biznes eksportujący do USA w większości będzie musiał zmierzyć się z wyższymi cłami niż wcześniej. – I to brzmi dość kiepsko, natomiast punktem odniesienia są warunki umów USA z innymi krajami – Japonią, Koreą czy Chinami. Nikt tak naprawdę nie dostał lepszego dealu. Ta umowa nie jest dla Europy dobra, ale wcale nie musi oznaczać, iż utracimy ogromną część rynku amerykańskiego – podkreśla Tobias Gehrke.

Zdaniem eksperta z ECFR „wiele amerykańskich firm i wielu amerykańskich konsumentów przez cały czas będzie kupować, tylko drożej, europejskie produkty – z braku alternatywy lub dlatego, iż konkurencyjne towary z Chin, Japonii czy Korei Południowej będą jeszcze droższe od tych europejskich. To, co jednak radzi europejskim firmom, to cierpliwa dywersyfikacja rynków zbytu.

Tym bardziej, iż unijno-amerykańskie ustalenia objęły też m.in. zasady zrównoważonego rozwoju i ochrony środowiska. I znów to UE ustąpiła i obiecała uwzględnić obawy USA dotyczące dyrektyw o sprawozdawczości (CSRD) i należytej staranności (CSDDD) - choć Bruksela sama planuje ograniczanie ich zakresu ze względu na potrzebę wzrostu konkurencyjności gospodarki.

Cyfrowa gospodarka odłożona na później


Wielkim nieobecnym tej rundy negocjacji były Big Techy. To, czego bowiem w porozumieniu UE i USA zabrakło, to ustaleń dotyczących unijnych przepisów cyfrowych. I zdaniem ekspertów to dobra wiadomość.

Amerykanie uważają regulacje Aktu o Usługach Cyfrowych czy Aktu o Rynkach Cyfrowych za dyskryminujące ich branżę technologiczną i największe firmy. – Jeszcze kilka tygodni temu były obawy, iż wykorzystają negocjacje do zwalczania naszych przepisów cyfrowych. Tak się nie stało – cieszy się Tobias Gehrke.

Czy najlepszym, co Europa wyciągnie z umowy z USA, jest przewidywalność i gospodarcza stabilność? Dr. Alcidi nie jest o tym przekonana. – Szklanka jest do połowy pełna, a do połowy pusta, a komisarz Sefcović woli podkreślać tę pełną część – kwituje ekspertka CEPS. Podkreśla, iż choć niepewność związana z polityką handlową USA być może trochę się zmniejszyła, to ze względu na zmienność Donalda Trumpa trudno mówić o powrocie stabilności. Zaś istotne dla oceny rezultatu negocjacji czynniki to zdaniem Alcidi tempo zmian sytuacji międzynarodowej oraz porównanie warunków, jakie dostała od Białego Domu UE, z warunkami, jakie dostali inni partnerzy.

"Sytuacja jest lepsza niż ta, która Unii groziła"


– W porównaniu ze światem z 2024 r., kiedy cła między USA a Europą były bardzo niskie lub wręcz nieistniejące, sytuacja zmieniła się na niekorzyść dla Unii. Jednak w porównaniu z wczesną wiosną 2025, gdy Trump rozkręcił politykę celnego szantażu świata – sytuacja jest lepsza niż ta, która Unii groziła – uważa dr Alcidi. A Tobias Gehrke konkluduje: „Wiele z tego potrząsania szabelką, które Amerykanie rozkręcili wokół naszych regulacji, zostało na razie nieco stonowane. Uważam, iż Europejczycy, pomimo ustępstw gospodarczych, skutecznie usunęli niektóre tematy z dyskusji. Nie liczyłem na to kilka tygodni temu”.

Opracowanie: Michał Gostkiewicz


Read Entire Article