Kryminał bez krwawych, brutalnych scen, bez seksu i golizny, bez efektów specjalnych, pościgów i rwącej do przodu akcji, za to pokazujący mozolną pracę śledczą, relacje międzyludzkie oraz wątek naukowy.
Taki właśnie jest znakomity, szwedzki miniserial „Przełom”, który ukazał się na dużej platformie streamingowej zaskakując mnie bardzo pozytywnie. Przenosimy się do szwedzkiego miasteczka Linköping, gdzie w 2004 roku doszło do przerażającej zbrodni – podwójnego morderstwa w biały dzień. Ofiarami były mały, 8-letni chłopiec z rodziny imigranckiej oraz 56-letnia kobieta, nauczycielka. Do zabójstwa doszło na osiedlu mieszkaniowym i mimo iż na miejscu zdarzenia był świadek – kobieta z sąsiedztwa to policji nie udało się schwytać ani choćby ustalić sprawcy.
Sprawę zaczyna prowadzić detektyw John – w tej roli hipnotyzujący Peter Eggers. Bardzo gwałtownie okazuje się, iż z powodu niemożliwości zidentyfikowania sprawcy przez świadka morderstwa śledztwo zatrzymuje się w martwym punkcie. Policji udało się zabezpieczyć materiał genetyczny sprawcy oraz ustalić jego przybliżony wiek. W związku z tym organy ścigania decydują się na pobranie próbek DNA jak największej ilości młodych mężczyzn z miasta i tu tak naprawdę zawiązuje się cała fabuła.
Spokojnie, nie zdradzam Państwu nic ponadto, co widnieje w opisie serialu, więc nie popsuję przyjemności oglądania. Co ciekawe, serial jest oparty na FAKTACH, więc bez problemu znajdziecie w internecie opis sprawy wraz z jej rozwiązaniem. Fabuła „Przełomu” jest osnuta wokół tego podwójnego morderstwa, ale zawiera również fikcyjne elementy, aby nadać opowieści bardziej filmowy charakter. Obraz analizuje wpływ tej niewyjaśnionej zbrodni na społeczność oraz proces, który doprowadził do przełomu w śledztwie.
Sprawa brutalnego morderstwa była prowadzona przez detektywa Johna przez 16 lat bez skutku, aż do tytułowego przełomu, który nastąpił dzięki postępowi nauki w dziedzinie genealogii oraz badań DNA. Reżyserem serialu jest Lisa Siwe, a scenariusz oparty na książce Anny Bodin i Petera Sjolunda napisał Oskar Soderlund.
Twórcy ci osiągnęli niebywały efekt, który okazuje się być zaskoczeniem również dla krytyki – bazując tylko na ATMOSFERZE, relacjach międzyludzkich oraz ukazaniu mozolnej pracy policjanta sprawili, iż widzowie nie tylko z zaciekawieniem oglądają produkcję (obecnie to jedna z najpopularniejszych pozycji kryminalnych na platformie), ale też bardzo wysoko ją oceniają!
Jak napisałem we wstępie – żadnych fajerwerków! Wszystko oparte na ciężkiej i wiele lat bezskutecznej pracy głównego bohatera, którego prowadzenie sprawy rujnuje prywatnie i zawodowo.
Twórcy doskonale ukazali relacje – nie tylko detektywa Johna ze współpracownikami oraz rodziną, ale też te panujące w społeczności miasta. Dostajemy tylko 4 odcinki po ok. 40 min, ale w każdym z nich czujemy przygniatający ciężar sprawy, która wyniszcza bohaterów. 16 lat kompletniej niemocy organów ścigania to także 16 lat życia mieszkańców w mieście ze świadomością, iż MORDERCA JEST WŚRÓD NICH. Peter Eggers zagrał fantastycznie i z odcinka na odcinek widzimy jak ta sprawa go przytłacza, a mimo to detektyw nie daje za wygraną.
Przełom pojawia się, kiedy detektyw John natrafia na badania genealoga, dzięki którym udało się po latach rozwikłać inną sprawę w USA. Naukowiec, którego fenomenalnie gra Mattias Nordkvist zajmuje się badaniami DNA, które z reguły wykorzystywane są do ustalania tożsamości rodziców lub odkrywania drzew genealogicznych. Per, bo tak nazywa się genealog jest sfrustrowany tym, iż w tak prozaiczny sposób wykorzystuje się jego pracę, więc bardzo chętnie zgadza się na pomoc w śledztwie. W ten sposób dostajemy niezwykłą konfrontację silnych charakterów.
Wywiązuje się walka z czasem i procedurami. Z jednej bowiem strony państwo chce umorzyć sprawę, ponieważ ciągnie się 16 lat, generuje koszty i absorbuje doświadczonego policjanta. Z drugiej zaś, gdy pojawia się genealog Per okazuje się, iż jego innowacyjna metoda pracy stoi w sprzeczności z prawem szwedzkim. Powód?
Cóż, jedno to materiał DNA, którym dysponuje policja oraz naukowiec, a drugie to DANE OSOBOWE, które potrzebne są jako uzupełnienie do ustalania tożsamości. Europa bardzo dba o ograniczenie dostępu do danych osobowych i nie ma w tym nic złego, ponieważ w czasach, gdy korporacje stają się potężniejsze niż państwa narodowe nasze dane stanowią wartość większą niż pieniądze.
Sprawa podwójnego morderstwa w Linköping była precedensem na skalę europejską. W tym przypadku po raz pierwszy na starym kontynencie znaleziono mordercę na podstawie badań genealogicznych, które wymagały nie tylko pobrania próbek DNA od kilkuset osób, ale też nagięcia przepisów związanych ochroną danych osobowych.
Policjant John i genealog Per od momentu przełomu muszą działać niezwykle ostrożnie, ponieważ sprawą ponownie zainteresowała się opinia publiczna reprezentowana przez wścibską i poszukującą sensacji dziennikarkę Stinę. W tej roli doskonała Julia Sporre, która zagrała tak dobrze, iż kiedy się pojawiała to miałem chęć na głos wypowiedzieć: „co za wredna hiena!”
I tak właśnie otrzymujemy niecodzienny serial, którego głównym motorem napędowym stają się 3 bardzo wyraziste postaci – detektyw John, genealog Per i dziennikarka Stina, ale to nie wszystko.
Dla mnie pasjonującym wątkiem opowieści są relacje między detektywem Johnem, a rodzinami ofiar. Wyobraźcie sobie – małe, spokojne miasto w którym dochodzi do przerażającej zbrodni. Ginie nie tylko kobieta, która zostawia samotnego męża, ale też 8-letni chłopiec – syn i brat! Mimo, iż nie widzimy samej zbrodni, do której dochodzi na trawniku przed blokiem mieszkalnym to otrzymujemy ogromny ładunek emocjonalny w postaci ukazania TRAUMY, którą przeżywa rodzina po stracie. Twórcy robią to genialnie, ponieważ dają nam drobne szczegóły dnia codziennego, które ukazują bezmiar rozpaczy po utracie dziecka i żony.
Ten ciężar czuje na sobie John, który mając świadomość blamażu policji przez 16 lat żyje przecież w mieście i jest częścią jego społeczności! Atmosfera serialu staje się przez to niezwykle gęsta, mimo iż twórcy dali nam obraz tak oszczędny w środkach wyrazu, wręcz minimalistyczny. Nie mamy tu żadnych widowiskowych akcji, nie ma przysłowiowej WALKI O WIELKĄ SPRAWĘ tak charakterystycznej dla produkcji amerykańskich, ba – tu choćby nie ma wielkiej tajemnicy, poza tożsamością sprawcy, która zostaje ustalona dzięki badaniom i zaskakującemu rozwiązaniu fabularnemu z ostatniego odcinka.
Swoją droga ciekaw jestem, czy to również wydarzyło się naprawdę (nie zdradzam nic więcej)?
Mamy za to niezwykłe studium psychologiczne traumy wywołanej zbrodnią oraz bezsilnością organów ścigania. Mamy też konkretny problem z pogranicza prawa i etyki – czy policji wolno operować konkretnymi danymi setek obywateli o ile to miałoby pomóc w ustaleniu sprawcy przestępstwa? Oczywiście organy ścigania zawsze mają dostęp do danych, kiedy np. ktoś jest podejrzany lub związany ze sprawą choćby pośrednio. Tu jednak chodzi o NIEOGRANICZONY dostęp do danych, które łączy się z materiałem genetycznym!
Czy w takich przypadkach powinniśmy przyjąć zasadę, iż cel uświęca środki? Jak Państwo myślicie? Osobiście skłaniam się ku temu, by jednak organy ścigania mogły bez skrępowania korzystać ze współczesnych metod, choćby kosztem prywatności obywateli, choć zdaję sobie sprawę do jakich nadużyć to by mogło doprowadzić…
Podsumowując mini-serial „Przełom” jest dostępny na platformie NETFLIX, która mówiąc delikatnie nie cieszy się zbyt dobrą opinią wśród naszych Czytelników i umówmy się – wielokrotnie zapracowała sobie na ten brak sympatii. Mimo to ta produkcja jest bardzo pozytywnym zaskoczeniem i polecam ją wszystkim miłośnikom gatunku!
Szwedzi przypomnieli nam, iż dobry kryminał musi opierać się na wciągającej opowieści i wcale nie wymaga spektakularnych środków wyrazu. Zachęcam do obejrzenia „Przełomu”, ja zrobiłem to w 2 wieczory z wypiekami na twarzy.
Bartosz Iwicki
fot. netflix
Myśl Polska, nr 31-32 (3-10.08.2025)