
Coś chrupnęło w III RP. Ten moment, w którym Karol Nawrocki stanął przed Zgromadzeniem Narodowym i zaczął mówić o wartościach, o suwerenności, o Polsce – to nie była dekoracja. To była deklaracja gotowości do odwetu.
I to z klasą! To był odwet kulturalny. Intelektualny. Spokojny, z uśmiechem i dziękczynieniem – ale z mroźną pewnością siebie. Facet powiedział mniej więcej: "Zapamiętałem każde wasze splunięcie, każde hasło, każdą szyderę, a teraz grzecznie, uprzejmie, w krawacie – zrobię Wam z doopy jesień średniowiecza".
Fakty są, jakie są. Jebał ich, ale nie literalnie. Jebał spojrzeniem. Jebał tym, iż nie ukłonił się sali sejmowej z pozycji petenta, ale gospodarza. Tego, który przyszedł w imieniu ludzi. Tych, którymi na co dzień gardzi Markowski z Schnepfową. Ludzi wiejskich, konserwatywnych, pokiereszowanych przez transformację, ale dumnych i polskich do szpiku kości.
Wszyscy wiedzą, iż Nawrocki mówi to, co myśli większość – tylko nikt nie miał odwagi powiedzieć tego w orędziu.
On miał. I powiedział jeszcze więcej: iż szkoła ma być polska, iż Konstytucja z ’97 już nie wystarcza, iż sędziowie nie są bogami tylko służbą, a CPK to nie projekt megalomański tylko koło zamachowe suwerenności. Mówił jak ktoś, kto się do tej chwili przygotowywał od lat. Nie w mediach, nie na wiecach, tylko gdzieś głębiej – w muzeach, w IPN-ie, w historii. W sercu.
Z całą pewnością dla wielu to orędzie było szokiem. Bo nie było mądre w sposób salonowy. Było mądre w sposób chłopski, stanowczy, jednoznaczny. Nawrocki nie próbował "łączyć języków". On mówił jednym – narodowym. Zamiast ciepłych bułeczek o "pluralizmie demokracji liberalnej", dał kiełbasę z grilla niepodległości. I w tym był jego urok. Czy ma rację? O zgrozo – no pewnie, iż ma.
Że potrzebujemy nowej konstytucji? Tak. Że Polska nie może być tylko montownią Europy? Tak. Że młodzi potrzebują mieszkań, a starzy szacunku, a wszyscy – uczciwego państwa prawa? No tak. Że UE staje się coraz bardziej opresyjna? No przecież staje się. Że bezpieczeństwo zaczyna się od żołnierza, a nie od obietnicy Tuska, a następnie zespołu prokuratorskiego Bodnara, ścigającego za użycie broni? Że pamięć historyczna ma, a przynajmniej powinna mieć wartość konstytutywną? Cholera... to wszystko brzmi jak prawda!
Najbardziej śmieszyły mnie reakcje. choćby nie chodzi o multiplę Justynkę, która w przypływie czystej frustracji i bezradności, zrobiła z siebie to, co potrafi najlepiej - idiotkę. Najbardziej śmieszyła mnie reakcja Tuska, który wykorzystał na sali pełną encyklopedię min, a wyszedł do dziennikarzy i próbował kłamać choćby w tak oczywistej sprawie. Jego wyraźnie zaskoczyła postawa Nawrockiego.
Więc może trzeba zadać pytanie inaczej. Nie: "Kogo jebał Nawrocki?", a "Dlaczego zdecydowaliśmy się na faceta, który będzie jebał ten komuszy układ, dopiero teraz?".
(LEMINGOPEDIA 3.0)