Trump ordered stepped up deportations of illegal immigrants in cities that are bastions of Democrats

dzienniknarodowy.pl 9 hours ago
15 czerwca prezydent Donald Trump ogłosił rozpoczęcie szeroko zakrojonego programu deportacji, który określił jako „największy w historii Stanów Zjednoczonych”.

W specjalnym oświadczeniu opublikowanym w serwisie Truth Social zapowiedział skierowanie działań służb imigracyjnych głównie przeciwko tzw. miastom azylowym – takim jak Los Angeles, Nowy Jork czy Chicago – które od lat odmawiają pełnej współpracy z federalnymi agencjami imigracyjnymi. Zdaniem prezydenta miasta te są odpowiedzialne za chaos, nielegalną imigrację i zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego.

Co istotne, wszystkie trzy miasta należą do bastionów Partii Demokratycznej. Los Angeles to jedno z najpewniejszych w „blue states” w kraju, gdzie kandydaci Demokratów zdobywają zwykle ponad 70% głosów. Miastem kieruje Karen Bass, była kongresmenka, aktywistka i członkini Partii Demokratycznej. W Nowym Jorku sytuacja jest bardziej złożona: burmistrz Eric Adams został wybrany jako Demokrata, choć w 2025 roku prowadzi niezależną kampanię na reelekcję. Niemniej politycznie i ideologicznie jest kojarzony z nurtem centrowym Partii Demokratycznej. Chicago z kolei nieprzerwanie od dekad znajduje się pod rządami Demokratów. Obecny burmistrz Brandon Johnson to polityk progresywnej lewicy, wyraźnie deklarujący poparcie dla polityki inkluzywnej i krytyczny wobec twardych działań ICE.

Urząd ds. Imigracji i Ceł (ICE) otrzymał polecenie radykalnego zwiększenia liczby codziennych zatrzymań – z około 800 do choćby 3 000 dziennie. Deportacjom mają podlegać przede wszystkim osoby przebywające w USA nielegalnie, bez względu na ich historię przestępstw. Zapowiedź ta wywołała lawinę komentarzy i spotęgowała napięcia społeczne, szczególnie w miastach, które już wcześniej doświadczyły masowych protestów i starć z siłami porządkowymi.

W Los Angeles, gdzie w czerwcu wybuchły demonstracje przeciwko obecności wojsk federalnych i brutalnym działaniom policji, doszło do licznych aresztowań. Po interwencji Gwardii Narodowej sytuacja chwilowo się uspokoiła, ale obecność wojska w przestrzeni miejskiej spotkała się z krytyką zarówno lokalnych władz, jak i organizacji praw człowieka. Prezydent Trump nie wycofuje się jednak z obranej strategii. Podkreśla, iż „prawdziwi Amerykanie” domagają się porządku i ochrony przed zagrożeniami, jakie – jego zdaniem – stwarza niekontrolowana imigracja.

Choć ton prezydenckiej retoryki jest stanowczy, działania administracji wykazują pewne oznaki pragmatyzmu. ICE otrzymało wytyczne, by unikać nalotów na farmy, restauracje i hotele, o ile nie ma podejrzeń o obecność przestępców. Tę ostrożność wymusiła presja ze strony branż gospodarki silnie uzależnionych od siły roboczej imigrantów. Organizacje pracodawców ostrzegły, iż masowe deportacje mogą doprowadzić do niedoborów kadrowych, spadku produkcji i wzrostu cen.

Administracja Trumpa zaproponowała też alternatywny program „dobrowolnych powrotów”, w ramach którego imigranci bez statusu legalnego mogliby otrzymać tysiąc dolarów i bilet powrotny do swojego kraju w zamian za zgodę na wyjazd bez postępowania sądowego. Program ma być zarządzany cyfrowo przez aplikację CBP Home i – według wyliczeń Białego Domu – może ograniczyć koszty deportacji choćby o 70%.

W odpowiedzi na skalę planowanych działań rząd przygotował wniosek budżetowy opiewający na 168 miliardów dolarów. Środki mają zostać przeznaczone na rozbudowę infrastruktury deportacyjnej, zatrudnienie dodatkowych funkcjonariuszy ICE i CBP, zwiększenie pojemności ośrodków detencyjnych oraz logistykę deportacyjną, w tym transport lotniczy i lądowy.

Projekt, nieoficjalnie nazywany „Big Beautiful Bill”, przewiduje zatrudnienie 10 000 nowych agentów ICE, 5 000 celników i 3 000 funkcjonariuszy straży granicznej. Plan zakłada też zwiększenie pojemności aresztów do 100 000 miejsc i inwestycję w nowe technologie nadzoru i identyfikacji osób nielegalnie przebywających w kraju.

Wszystkie te działania mają oparcie prawne w rozporządzeniu wykonawczym nr 14159, podpisanym przez Trumpa tuż po objęciu urzędu na początku 2025 roku. Rozporządzenie rozszerza uprawnienia ICE w zakresie szybkich deportacji, ogranicza dostęp do funduszy federalnych dla miast nie współpracujących z rządem federalnym oraz przyspiesza procesy administracyjne związane z usuwaniem imigrantów.

Miasta azylowe, które od lat odmawiają przekazywania danych imigrantów służbom federalnym, znalazły się w centrum politycznego konfliktu. Władze San Francisco, Nowego Jorku i Los Angeles zapowiedziały pozwy przeciwko rządowi federalnemu, zarzucając mu przekroczenie uprawnień oraz naruszanie konstytucyjnych praw mieszkańców.

Według danych ICE, do końca kwietnia 2025 roku wydano ponad 207 000 decyzji deportacyjnych, co stanowi wzrost o 25% w stosunku do poprzedniego roku. Od stycznia deportowano już ponad 142 000 osób, a 158 000 zostało zatrzymanych – w tym setki członków gangów przestępczych, takich jak wenezuelski „Tren de Aragua”.

Jednocześnie raporty z ośrodków detencyjnych wskazują na pogarszające się warunki bytowe. W ciągu pierwszych stu dni prezydentury Trumpa zanotowano siedem zgonów w aresztach ICE, a do połowy maja – dziewięć. Organizacje monitorujące sytuację imigrantów donoszą o przepełnieniu, braku podstawowej opieki medycznej, brudzie i ograniczonym dostępie do wody i jedzenia.

Krytycy zwracają uwagę, iż ekspansja aparatu deportacyjnego odbywa się bez odpowiedniego nadzoru. Brakuje mechanizmów kontroli, procedury są przyspieszane kosztem praw zatrzymanych, a finansowanie działań odbywa się z pominięciem lokalnych konsultacji społecznych.

Zwolennicy działań Trumpa twierdzą, iż bezpieczeństwo narodowe wymaga zdecydowanych kroków i iż państwo ma obowiązek egzekwować prawo. Ich zdaniem liberalna polityka Demokratów doprowadziła do masowego napływu nielegalnych imigrantów, co nadwyręża systemy opieki społecznej, edukacji i zdrowia.

Spór wokół deportacji staje się również kwestią polityczną o zasięgu międzynarodowym. Podczas szczytu G7 w Albercie prezydent Trump wykorzystał okazję, by zaprezentować swoją twardą politykę migracyjną jako model do naśladowania. Stany Zjednoczone – jak stwierdził – „muszą odzyskać kontrolę nad swoimi granicami, zanim stracą kontrolę nad swoją przyszłością”.

Najbliższe miesiące pokażą, czy plan Trumpa zyska realne poparcie społeczne i polityczne, czy stanie się katalizatorem kolejnych protestów. Wiele zależy od orzeczeń sądów federalnych, odporności branż gospodarczych oraz skuteczności samorządów w przeciwdziałaniu działaniom ICE.

Program deportacyjny prezydenta Trumpa to jedno z najambitniejszych i najbardziej kontrowersyjnych przedsięwzięć jego drugiej kadencji. Jego skutki będą odczuwalne nie tylko dla setek tysięcy imigrantów, ale także dla całego amerykańskiego społeczeństwa – gospodarki, systemu prawnego, służb publicznych i wewnętrznej spójności narodowej.

Read Entire Article