Gaz palił się wysokim na kilkadziesiąt metrów płomieniem, widać go było dokładnie z satelitów. 28 marca 2025 r. (piątek) o 12.20 stacja pomiarowa Sudża (obwód kurski, terytorium Rosji, tuż przy granicy z Ukrainą), została całkowicie zniszczona amerykańskimi rakietami HIMARS.
Stacja do końca roku, przez trzy lata wojny, pracowała normalnie, choćby pomimo przejęcia w sierpniu przez wojska ukraińskie. Dopiero po odbiciu miejscowości przez Rosjan, została zrównana z ziemią. I to pomimo formalnie ogłoszonego zawieszenia ataków na obiekty energetyczne. Rosja protestowała, Waszyngton milczał.
Pół roku temu na łamach Myśli Polskiej pisałem, iż jedynym „punktem odbioru gazu między Rosją a Ukrainą, który się ostał i działa, jest Sudża, miasto, które znajduje się w ogniu walk”. I wyraziłem swoje przeczucie: „jeden duży pocisk i po sprawie. jeżeli nieznani sprawcy potrafili wysadzić Nord Stream… to takiej stacji pomp nie potrafią?” I rzeczywiście – stało się. I to nie jacyś nieznani sprawcy, jak na dnie Bałtyku (Szczęśniak: Jak wysadzono Nord Stream? | Myśl Polska), ale armia ukraińska.
Zlikwidowany został jeszcze jeden element infrastruktury transportowej, umożliwiający eksport rosyjskiego gazu do Europy. I wciąż są niszczone, jak atakowany rakietami rurociąg Turk Stream, wciąż zaopatrujący Turcję i Europę w gaz. Amerykanie nie reagują, Bruksela przymyka oczy. Obu tym graczom na rękę jest niszczenie sieci rurociągów, łączących Stary Kontynent z Wielką Ziemią. Nie jest to bowiem atak jakichś niejasnych sił na Donalda Trumpa i jego pokojową misję, jak spekulowały media. To kolejna runda strategicznej konkurencji między Ameryką a Rosją o energetyczne wpływy w Europie, która trwa od dziesięcioleci.
Atak na Sudżę symbolicznie kończy rolę Ukrainy jako państwa tranzytowego. Pozycję tę zyskała, gdy w czasach ZSRR zaczęto eksportować radziecki gaz do Zachodniej Europy – w 1968 roku po raz pierwszy popłynął do Austrii. Tamtemu wydarzeniu także towarzyszyły geopolityczne wstrząsy w naszym regionie – kilka miesięcy później ZSRR interweniował militarnie w Czechosłowacji, kończąc Praską Wiosnę. Jednak pięć lat później Niemcy Zachodnie także zaczęły importować gaz ze wschodu. Wbrew protestom z Waszyngtonu Europa zdecydowała się na zakupy zza Żelaznej Kurtyny. Gaz był niezbędny dla rosnącego w siłę przemysłu, a także dla ochrony środowiska przed zanieczyszczeniami.
Jak to się kiedyś mówiło: rurociągi łączą jak małżeństwo. Więc Rosjanie budowali rurociągi do Europy, by nawiązywać relacje, zarabiając przy tym. Wrogie wtedy (jak i dzisiaj) strony, porozumiały się co do współpracy w kluczowej dla siebie sferze – energii. Gdyż więzi budowane przez handel, obniżają napięcie między państwami. Jak to w przysłowiu: „zgoda buduje, niezgoda rujnuje”.
Nie bez powodu więc Wielki Manipulator zrywa je, chcąc wepchnąć Europę i Polskę w wojnę z sąsiadem ze wschodu. Już Ronald Reagan uważał, iż „zbyt mocne związki Europy ze Związkiem Radzieckim nie służą Sojuszowi Północnoatlantyckiemu”. Za przyczynę osłabiania NATO uznał „zależność energetyczną” Europy od rosyjskich dostaw gazu. W 1981 r. próbował zablokować budowę ogromnego rurociągu gazowego z Syberii do Niemiec, łączącego ZSRR z Europą Zachodnią. Już wtedy CIA przewidywała, iż „ograniczy on chęć Europejczyków do popierania przyszłych sankcji ekonomicznych USA przeciwko ZSRR”. Wtedy nie wyszło, pomimo ostrego embargo nałożonego na europejskie koncerny. Teraz, w kolejnej rundzie, postanowiono więzi energetyczne ostatecznie rozciąć, cały czas mówiąc o groźbie „zakręcenia gazowego kurka” przez Rosję (dzisiaj już wiemy, iż to ściema w stylu „łapaj złodzieja”).
Konflikt Zachodu z Rosją nie kończy się bowiem na Ukrainie. Dzisiejszy wynik wojny wydaje się być remisem ze wskazaniem na Rosję. Jednak w rywalizacji energetycznej Amerykanie znacząco ukrócili niezależność Europy. Odcięli ją od swojego konkurenta, dostarczającego taniej ropę i gaz. Ale rywalizacja między dwoma dostawcami gazu ziemnego i ropy naftowej w Europie nie zakończyła się. Trzeba na stałe zablokować Rosji dostęp do europejskiego rynku. Bo jak to mówią Rosjanie: dwóm niedźwiedziom za ciasno w jednym legowisku.
I temu właśnie poświęcona była niedawna wizyta amerykańskiego sekretarza do spraw energii w Polsce, która z entuzjazmem to zadanie przyjęła.
Andrzej Szczęśniak
Myśl Polska, nr 19-20 (11-18.05.2025)