Surviving Batyr – Stefan Niesiołowski's bitter reflections on the state of Polish politics

thefad.pl 2 hours ago

„To przykre, ale trzeba się z tym pogodzić, jak z przewlekłą egzemą. Batyr, którego nazwiska z obrzydzenia nie chcę wymawiać (…) będzie niestety prezydentem. Nie tacy osobnicy pełnili już ten urząd i Polska ich przeżyła. Moment jest istotnie przykry, a samo oglądanie wyżej wymienionego z tym martwym, odrażającym pseudouśmiechem, wygadującego brednie i kłamstwa jednocześnie, jest czymś koszmarnym” – pisze Stefan Niesiołowski w swoim najnowszym wpisie w mediach społecznościowych.

Stefan Niesiołowski. Fot. wikipedia

Były opozycjonista i polityk ostro krytykuje nie tylko wybór nowego prezydenta, ale również bierność instytucji państwa w rozliczaniu nadużyć poprzedniej władzy. Szczególnie surowo ocenia ministra sprawiedliwości: „Zamiast pisać listy, w których wytykał p. Manowskiej brak legalności izby SN, o której wszyscy wiedzą, iż nie jest sądem, powinien zająć się aresztowaniami i oskarżeniami pisowskiej szajki. Minister Bodnar nie jest od pisania skarg i listów do p. Manowskiej, ale od łapania przestępców” – stwierdza.

Zdaniem Niesiołowskiego Polska znajduje się dziś w kluczowym momencie politycznym: „Jesteśmy w momencie pisowskiego szturmu na Polskę. Kaczyński liczy, iż na fali rozgoryczenia uda mu się zniszczyć koalicję 15 X i dorwać wraz z konfą i jakimiś innymi odpadami do rządów” – przestrzega.

Na szczególne potępienie zasługuje – według autora – nominacja Sławomira Cenckiewicza na szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Niesiołowski określa go jako „człowieka Macierewicza”, który „fałszywie oskarżał Lecha Wałęsę” i miałby – w najostrzejszym ujęciu – być „być może rosyjskim agentem wpływu”. Wpis wiąże tę nominację z szerszym planem politycznym, mającym na celu wyeliminowanie Donalda Tuska z życia publicznego i przejęcie kontroli nad kluczowymi instytucjami państwa przez środowiska związane z PiS.

Poniżej publikujemy pełną treść wpisu Stefana Niesiołowskiego.

Przeżyć Batyra

To przykre, ale trzeba się z tym pogodzić, jak z przewlekłą egzemą lub inną endemiczną chorobą i z wieloma negatywnymi zjawiskami, które nam towarzyszą. Batyr, którego nazwiska z obrzydzenia nie chcę wymawiać, ani innych znanych epitetów, na które swoim życiorysem bardzo zasłużył, będzie niestety prezydentem.

Nie tacy osobnicy pełnili już też ten urząd i Polska ich przeżyła. Moment jest istotnie przykry, a samo oglądanie wyżej wymienionego z tym martwym odrażającym pseudouśmiechem, wygadującego brednie i kłamstwa jednocześnie, jest czymś koszmarnym.

Trudno jednak po p. Hołowni spodziewać się bohaterstwa. W dodatku byłoby to bohaterstwo dość jałowe i symboliczne. Hołownia mógłby odroczyć zaprzysiężenie do czasu wyjaśnienia wszystkich wątpliwości i zastrzeżeń.

Tyle tylko, iż to co najwyżej odsunęłoby samo zaprzysiężenie i ewentualnie umożliwiło przegłosowanie i podpisanie przez pełniącego już funkcję prezydenta marszałka najważniejszych ustaw reformujących wymiar sprawiedliwości. Jest to jednak kalkulacja ryzykowna i, znając sprawność działania władzy ustawodawczej, raczej niemożliwa do zrealizowania.

Tak więc, zwłaszcza wobec oświadczenia premiera, iż trzeba ze względu na konieczność ustabilizowania sytuacji w państwie, z czym trudno polemizować, uznać wybór Batyra – musimy ten przykry fakt przyjąć do wiadomości.

Nie oznacza to, iż nie można oceniać ostatnich wydarzeń w Polsce – tego wszystkiego, co zafundowała nam p. Manowska, neosędziowie i wielu polityków.

Stopień arogancji, podłości, egoizmu i służalczości ze strony np. rzecznika SN p. Stępkowskiego, samej p. Manowskiej, wielu polityków koalicji, dla których stanowiska w rządzie okazały się sprawą absolutnie fundamentalną, bo jeżeli nie będą wysokimi dygnitarzami rządu po rekonstrukcji, to oznacza, iż rząd „nie dowiezie” obietnic – a to z kolei będzie koniec koalicji i, w domyśle rzecz jasna, Polski.

Cała licytacja atakowania Trzaskowskiego, rządu, Tuska i zapewnienia o swoim uznaniu dla wyboru Batyra przez jego obóz polityczny oraz czegoś w rodzaju euforii z tego wyboru, czego najbardziej może wzruszającym przykładem była p. Żukowska, ale nie tylko ona, to żałosny przykład braku charakteru i politycznej wyobraźni oraz jakiejś trudnej do wytłumaczenia małostkowości.

Minister Bodnar zamiast pisać listy, w których wytykał p. Manowskiej brak legalności izby SN, o której wszyscy wiedzą, iż nie jest sądem, i skarżyć się, iż prokuratorzy zostali niewłaściwie potraktowani i nie udostępniono im skarg obywateli, powinien zająć się aresztowaniami i oskarżeniami pisowskiej szajki.

Mieliśmy do czynienia z pokazem bezsilności i nieskuteczności działania prokuratury. Co z tego, iż p. Bodnar nie został dopuszczony do akt i odstąpi od swojego udziału? Co wynika ze wszystkich zastrzeżeń, uwag i skarg na obsadzoną przez PiS izbę i na neosędziów, którzy od dawna istnieją w naszym wymiarze sprawiedliwości na różnych szczeblach?

Minister Bodnar nie jest od pisania skarg i listów do p. Manowskiej, ale od łapania przestępców. Polską przez 8 lat rządziła zorganizowana grupa przestępcza (ZGP) (sąd zezwolił na tę nazwę), której hersztem jest Kaczyński.

Grupa ta wprowadziła w Polsce autorytarny system rządzenia (zgadzam się, iż nie mordowała, a stosowane przez nią represje polegały głównie na szkalowaniu, zniesławianiu oraz niedopuszczaniu do zajmowania ważnych stanowisk) polegający na takim mechanizmie, iż Kaczyński i krąg wokół niego – który tylko przed nim odpowiadał – podejmował najważniejsze decyzje, jednocześnie zezwalając kraść i rabować, gwarantując pełną bezkarność w zamian za wysługiwanie się reżimowi.

System ten korzystał z poparcia Kościoła, który uzyskał zapewnienia o bezkarności za przestępstwa popełniane przez księży – głównie obyczajowe – a także za gigantyczne dotacje z budżetu państwa.

Najbardziej znanym, ale przecież nie jedynym przykładem takiej korupcji wysokich duchownych jest przykład oligarchy Tadeusza Rydzyka. W zamian za polityczne poparcie reżimu Kaczyńskiego, Rydzyk i wielu innych duchownych otrzymywało pieniądze z budżetu państwa oraz korzystało z bardzo wielu przywilejów i możliwości, jakie dawało „zblatowanie” z PiS.

Tych przykładów jest bardzo wiele. Oto kilka wybranych przykładów jaskrawej ingerencji Kościoła w wybory na rzecz PiS:

„Wieś Szczawa w okolicach Limanowej w Małopolsce… Chrześcijanin może z czystym sumieniem głosować tylko na kandydata, który nie deklaruje sprzeciwu wobec prawa Bożego, jedynym, który spełnia to kryterium, jest Karol Nawrocki…”

„Ostrów Wielkopolski… Dzisiaj też zadecydujemy, czy opowiemy się za Polską, czy za Niemcami. Pan z wami…”

„Parafia w miejscowości Wysoka… Głosujemy na kandydata, który będzie bronił naszej wiary, a nie będzie z nią walczył, oraz kieruje się w życiu osobistym szacunkiem dla religii katolickiej…”

„To w dużej mierze są neobolszewicy, duchowe lub choćby fizycznie dzieci i wnuki tamtych bolszewików. Ich panowanie będzie dla Polski analogiczną katastrofą, jaką panowanie komunistów było dla Rosji. Nie możemy do tego dopuścić… Oddajmy głos, żeby w Polsce mówiono po polsku, myślano po polsku, żeby Kościół cieszył się wolnością.”

Tak mówił dr Artur Dąbrowski, prezes Akcji Katolickiej Archidiecezji Częstochowskiej w Radio Maryja (Robert Walenciak, „Kościół otwarcie wspierał Karola Nawrockiego”, „Przegląd”, 16–22.06.2025 r.).

Jawna, bezczelna agitacja na rzecz kandydata PiS, ale co może jeszcze bardziej uderza, to wyjątkowa prymitywna, wulgarna, nędzna politycznie i marna intelektualnie argumentacja aktywnych w mediach jego przedstawicieli.

Dla dopełnienia całości degeneracji, jakiej ulega od dłuższego czasu polski Kościół, fragment dłuższego tekstu ukazującego walkę gangów kierowanych przez najbardziej znanych i zasłużonych dla tej instytucji najwyższych dostojników tej mafii:

„Cicha wojna o najbogatszą parafię w Polsce podzieliła archidiecezję krakowską. Z odremontowanego niedawno gmachu Prałatówki, położonej na rogu placu Mariackiego i Szpitalnej, musi się wynieść dotychczasowy proboszcz, ks. Dariusz Raś, człowiek Stanisława Dziwisza. Jego miejsce – na razie jako administrator – zajmie ks. Mariusz Słonina, zausznik arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. Tak po ponadrocznym boju wygląda pole bitwy, w którą musiał zaangażować się choćby Watykan. Przestrzegam: tam nie ma dobrych bohaterów. To jak walka frakcji w gangsterskiej rodzinie. Jędraszewski i Dziwisz sięgają po różne kościelne narzędzia – np. raporty czy oskarżenia o nielegalnie przeprowadzane remonty – żeby postawić na swoim. W całym zamieszaniu chodzi tylko o jedno: o kasę.”
(Jakub Korys, „Bitwa o parafię Mariacką”, „Newsweek”, 30.06–06.07.2025 r.)

Złudzeń nie miejmy najmniejszych – jesteśmy w momencie pisowskiego szturmu na Polskę. Kaczyński liczy, iż na fali rozgoryczenia uda mu się zniszczyć koalicję 15 X i dorwać wraz z konfą i jakimiś innymi odpadami do rządów.

Niedopuszczenie do pisowskiej wznowy jest moralnym i politycznym obowiązkiem patriotów i ludzi, którzy zachowali elementarną zdolność oceny sytuacji. Filarem tego frontu obrony Polski przed nacjonalistami jest Donald Tusk.

Dlatego każdy atak na Tuska, a zwłaszcza brednie w rodzaju, iż Tusk się zużył, iż należy postawić na kogoś innego, młodszego, nieuwikłanego, itp. – jest działaniem na rzecz pisowskiej wznowy i Kaczyńskiego, który przez 8 lat okradał Polskę, a dziś ją demoluje i pragnie zapewnić swojej ZGP bezkarność i kontynuowanie złodziejstwa.

Przejawem podpalania Polski jest nominacja niejakiego Cenckiewicza – człowieka Macierewicza, związanego z Macierewiczem, fałszywie oskarżającego Lecha Wałęsę i stojącego na czele tzw. komisji ds. wpływów rosyjskich, a faktycznie mającej wyeliminować Tuska z życia politycznego.

Mamy więc na czele Biura Bezpieczeństwa człowieka Macierewicza – a więc być może rosyjskiego agenta wpływu. W Pałacu Prezydenckim – człowieka nienawidzącego Unii i też sympatyka Putina, którą to sympatię dzieli z całym PiS.

Odpowiedzią polskiego rządu powinno być możliwe ograniczenie instytucjom kierowanym przez Nawrockiego i jego grupę funduszy, aby nie uczynili z w/w biura, Pałacu itd. miejsc zatrudnienia pisowskich kundli.

I jeszcze do tego dochodzą finansowane w złotych czasach pisowskich z budżetu państwa nacjonalistyczne bojówki, kierowane przez politycznych lumpów w rodzaju Bąkiewicza, lub podszywających się pod Pana Boga i Matkę Boską kiboli i żuli o pięknych nazwach: „Rycerze Maryi”, „Żołnierze JPII”, „Rycerze Chrystusa Króla” itp.

Miejsce dla tych bojówek nie jest na polskich granicach i patriotycznych uroczystościach, ale w więzieniu. I od tego, kiedy tam się znajdą – razem z takimi patriotami jak Wąsik, Kamiński, Macierewicz, Obajtek, Witek, Morawiecki itd. – zależy przyszłość Polski i demokracji w Polsce.

Stefan Niesiołowski / opr. DF, thefad.pl

Read Entire Article