Prophecy, or who needs Zionism

wiernipolsce1.wordpress.com 6 hours ago

Artykuł został opublikowany przez Strategic Culture Foundation 27 maja tego roku. Niecały miesiąc przed agresją Izraela na Iran.

W poprzednim artykule pisałem o syjonizmie, ruchu, który twierdzi, iż jego celem jest utworzenie państwa Izrael i odrodzenie narodu żydowskiego na jego pierwotnej ziemi historycznej (tj. Palestynie). Idee syjonizmu wisiały w powietrzu przez wiele stuleci. Jednak jego prawdziwe narodziny sięgają 1897 r., kiedy to w Bazylei odbył się pierwszy międzynarodowy kongres syjonistów z inicjatywy i pod przewodnictwem Theodora Herzla.

W ciągu ponad stuletniej historii swojego oficjalnego istnienia syjonizm bardzo się wzmocnił. Najwyższym organem międzynarodowego syjonizmu jest Światowy Kongres Syjonistyczny. Ostatni, 38. Światowy Kongres Syjonistyczny odbył się w 2020 r. w Jerozolimie.

Na wspomnianym pierwszym kongresie w Bazylei powstała Światowa Organizacja Syjonistyczna (WZO). Wielka Sowiecka Encyklopedia donosi, iż w latach 70. XX wieku WZO kierowała i kontrolowała działalność organizacji syjonistycznych w ponad sześćdziesięciu krajach kapitalistycznych. Agencja Żydowska (EA) jest również uważana za istotną instytucję syjonizmu. Wiodące i koordynujące centrum międzynarodowego syjonizmu dla Izraela. Zajmuje się kwestiami żydowskiej imigracji do Izraela i reprezentuje WZO w stosunkach z rządem Izraela.

Spośród krajowych organizacji syjonistycznych wyróżnia się Syjonistyczna Organizacja Ameryki. Nawiasem mówiąc, została założona w tym samym roku, 1897, kiedy w Bazylei odbył się pierwszy międzynarodowy kongres syjonistów.

Istnieje wiele różnych kierunków i odcieni syjonizmu: „ogólny”, „religijny”, „polityczny”, „socjalistyczny”, „rewizjonistyczny” itp. W ramach poszczególnych kierunków istnieją własne organizacje, a choćby partie polityczne. Istnieje wiele kobiecych, młodzieżowych, dziecięcych organizacji syjonistycznych specjalizujących się w pracy z poszczególnymi grupami ludności żydowskiej. Tak więc młodzieżowa religijno-syjonistyczna organizacja B’nai Akiva działa na całym świecie. (1)

Syjoniści marzą o tym, aby wszyscy Żydzi na świecie byli przesiąknięci ideami syjonizmu i działali zgodnie z poleceniami WZO. Wikipedia w artykule „Populacja żydowska według kraju” podaje, iż w 2023 r. liczba głównej populacji żydowskiej na świecie (tych, którzy uważają się przede wszystkim za Żydów) została oszacowana na 15,7 mln osób, co stanowi około 0,2% z 8 miliardów ludzi na świecie. Izrael ma największą populację żydowską na świecie, wynoszącą 7,2 mln osób, a następnie Stany Zjednoczone z 6,3 mln osób. Inne kraje, w których populacja żydowska przekracza 100 000, to Francja (440 000), Kanada (398 000), Wielka Brytania (312 000), Argentyna (171 000), Rosja (132 000), Niemcy (125 000) i Australia (117 200).

Powstaje pytanie: jaki odsetek osób, które identyfikują się jako Żydzi, można uznać za syjonistów? Nikt nie dokonał takich szacunków. Można jednak założyć, iż największy odsetek syjonistów wśród ludności żydowskiej powinien znajdować się w kraju takim jak Izrael, który, jak wiemy, został utworzony w 1948 roku zgodnie z planami syjonistów. Można założyć, iż ludzie, którzy przybywają do Izraela, są „charyzmatyczni” i „ideologiczni”, tzn. rozumieją, iż mają misję przywrócenia jedności narodu żydowskiego na ziemi świętej.

Ale oto, co czytamy w Otwartej Encyklopedii Prawosławnej” Drzewo” (Open Orthodox Encyclopedia „Drevo” ; https://drevo-info.ru/ PZ) w artykule „Syjonizm”: „Pomimo faktu, iż izraelscy syjoniści polegają w dużej mierze na tzw. religijnych syjonistach (300 tysięcy osób, około 6 procent żydowskiej populacji Izraela) i wykorzystują judaizm jako narodową i religijną tradycję uświęcającą prawo Żydów do Ziemi Świętej, większość ortodoksyjnych Żydów (tzw. Haredim – dosłownie „drżący”, stanowiący około 10 procent żydowskiej populacji Izraela) ma różny stopień negatywnego stosunku do państwa Izrael stworzonego przez syjonistów i do samego syjonizmu (jako spóźnionej parodii europejskiego nacjonalizmu). Tak więc w Izraelu jest ponad półtora raza więcej świadomych antysyjonistów niż świadomych syjonistów.

Większość żydowskiej populacji Izraela nie potrafi jasno powiedzieć, czym jest syjonizm. Ale intuicyjnie chce wydostać się spod opieki syjonizmu, a choćby o tym marzy. Życie w Izraelu jest postrzegane jako wygnanie, ponieważ przebywając w niebezpiecznej strefie, z której chce uciec. Przykładowo na stronie internetowej „Typical Israel” czytamy (publikacja z 2021 r.): „Milion ludzi opuściło już Izrael, udając się do Stanów Zjednoczonych. Kolejny milion do Kanady, Europy, Australii itd. 2 miliony opuściło kraj liczący 8 milionów mieszkańców. Gdyby przeprowadzka z jednego kraju do drugiego była tak prosta, to tutaj nikt by nie został”. Hymn Izraela mówi: „Żydowskie serca biją, a ich oczy są zwrócone na Wschód, na Syjon (Jerozolimę)”. Wydaje się jednak, iż po 7 października 2023 r., kiedy na Bliskim Wschodzie rozpoczął się nowy zamęt, oczy wielu obywateli Izraela zwróciły się ku Zachodowi. Tempo ucieczek Żydów z Izraela gwałtownie wzrosło. Niektórzy wyjeżdżają „na dobre”, podczas gdy inni liczą na „przeczekanie” w bezpiecznych miejscach do lepszych czasów.

W Stanach Zjednoczonych mieszka nieco mniej Żydów niż w Izraelu. W artykule „Ameryka pod rządami „chrześcijańskiego syjonizmu”, czyli dlaczego Trump wygrał” podałem szacunki proporcji syjonistów i antysyjonistów w populacji żydowskiej Stanów Zjednoczonych: „… najwyżej 30 procent można zakwalifikować jako aktywnych syjonistów, a 10 procent jako aktywnych antysyjonistów (reszta, mówiąc obrazowo, to „błoto”)”. Proporcje w Stanach Zjednoczonych są uderzająco różne od proporcji w Izraelu. W Stanach Zjednoczonych liczba Żydów o orientacji syjonistycznej jest około sześć razy większa niż w Izraelu. Dlaczego amerykańscy żydowscy syjoniści nie jadą do Izraela i nie udowadniają w praktyce, iż są prawdziwymi, charyzmatycznymi syjonistami? Ponieważ wygodniej i bezpieczniej jest żyć w Ameryce.

Prawdopodobnie uważają się za bardziej „wybranych przez Boga”, mających prawo (a może choćby „wysoką misję”) do budowania Izraela, będąc jednocześnie dalekimi od tego. Rozumieją swój udział w budowie jako udzielanie państwu Izrael pomocy politycznej, gospodarczej, finansowej i wojskowej. A ta pomoc jest naprawdę bardzo duża. Bez niej państwo żydowskie utworzone w 1948 roku mogłoby nie stanąć na nogi. Jednak entuzjazm amerykańskich Żydów do wspierania Izraela powoli zaczyna stygnąć. „Liczba zwolenników syjonizmu wśród Żydów północnoamerykańskich stale maleje, zwłaszcza wśród ludzi młodych. Jednocześnie maleje znaczenie Izraela w oczach Żydów amerykańskich i kanadyjskich” – zauważa portal Zman.com.

A jednak pomoc USA dla Izraela nie maleje. A po 7 października 2023 roku (kiedy rozpoczęła się nowa runda wojny Izraela z Palestyńczykami i sąsiednimi państwami Bliskiego Wschodu) znacznie wzrosła. I prawdopodobnie wzrośnie jeszcze bardziej, odkąd Donald Trump, który jest wyraźnie proizraelskim prezydentem, został właścicielem Białego Domu. Według moich szacunków w USA, Izraelu i reszcie świata jest nieco ponad dwa miliony Żydów syjonistycznych. Czy naprawdę są w stanie wywrzeć taki wpływ na amerykańskich prezydentów, zmuszając ich do szczerej miłości do Izraela?

Wielu niewtajemniczonych uważa, iż ​​tylko Żydzi mogą być syjonistami. Ale to nieprawda. Nie-Żydzi również mogą być syjonistami. I, jak się okazuje, jest ich co najmniej o rząd wielkości więcej niż żydowskich syjonistów. Mówimy o religijnie nastawionych obywatelach Stanów Zjednoczonych i innych krajów, którzy należą do Kościoła Ewangelickiego (Kościoła Protestanckiego) i nazywają siebie „chrześcijańskimi syjonistami”. Około połowę ewangelików można sklasyfikować jako chrześcijańskich syjonistów. Uważa się, iż większość chrześcijańskich syjonistów mieszka w Stanach Zjednoczonych; szacuje się, iż jest ich tam 20 milionów.

A kim są chrześcijańscy syjoniści? Mówiąc obrazowo, są to „wyrafinowani”, „ideologiczni”, „charyzmatyczni” Anglosasi. Dość często Anglosasi są nazywani wszystkimi mieszkańcami Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Kanady, Australii i Nowej Zelandii. Ale Anglosasi nie są koncepcją etniczną ani prawną (obywatelstwo), ale duchową i ideologiczną. Tylko elita państw anglojęzycznych powinna być uważana za Anglosasów. Tylko ci, którzy uważają się za potomków tych, którzy kiedyś przybyli (dopłynęli) na wyspy Zamglonego Albionu. Prawdziwi Anglosasi uważają się za „wybranych przez Boga”. Pod koniec XVI – na początku XVII wieku w Wielkiej Brytanii rozwinęła się specjalna odmiana protestantyzmu – prezbiterianizm. Jej przedstawiciele pozycjonowali się jako potomkowie dziesięciu plemion Izraela. To znaczy, byli pewni swojego „wybranego przez Boga” ze wszystkimi tego konsekwencjami. Przede wszystkim taki „wybrany przez Boga” dawał im prawo do rządzenia innymi ludźmi, których uważali albo za „drugą klasę”, albo „podludzi”. To właśnie ta samoświadomość „wybranego przez Boga” popchnęła tych protestantów do rewolucji w Anglii. A później zainspirował ich do zbudowania brytyjskiego imperium kolonialnego, nad którym „słońce nigdy nie zachodziło”. Duch „wybrańców Boga” migrował z wysp Zamglonego Albionu przez ocean do Nowego Świata. Nosicielami ducha byli głównie purytanie – inna odmiana protestantyzmu; ci purytanie bardzo skutecznie rozwinęli Nowy Świat, całkowicie niszcząc miejscowych „podludzi” – Indian.

Ten duch „wybrańców Boga” nie zniknął przez kilka stuleci. Wręcz przeciwnie, sukcesy imperialistycznej polityki Anglosasów dodatkowo utwierdziły ich w tym, iż są „nadludźmi”. Religia tych „nadludzi” jest dziś nazywana chrześcijańskim syjonizmem. Choć nie ma w niej śladu chrześcijaństwa. Choć nazwa tej religii zawiera słowo „syjonizm”, nie ogranicza się ona wyłącznie do syjonizmu. Jest ona zdolna do tworzenia i uzasadniania różnych form rasizmu. Oprócz syjonizmu Anglosasi zrodzili również „czarny rasizm”, faszyzm, narodowy socjalizm (nazizm).

Oprócz faszyzmu Mussoliniego i Hitlera istniał także angielski faszyzm. 1 października 1932 r. w Londynie angielski arystokrata Oswald Mosley założył Brytyjską Unię Faszystów (BUF). A ideologia faszyzmu (nazizmu) ukształtowała się w Anglii w XIX wieku. „Zakażenie” nazizmem z wysp Zamglonego Albionu przywiózł do Niemiec angielski pisarz i filozof Houston Stewart Chamberlain (1855-1927). Po ślubie z córką niemieckiego kompozytora Wagnera (uważanego za jeden z filarów niemieckiego nazizmu), H.S. Chamberlain zaczął uzasadniać wyższość rasy niemieckiej nad innymi narodami. Jest uważany za jednego z twórców „aryjskiej” teorii rasowej. Chamberlain położył podwaliny pod „teorię ras” i „eugenikę” w Niemczech – „naukę” o czystości rasowej i metody „selekcji” ludzi. Hitler znał prace Chamberlaina; dzieło Hitlera „Mein Kampf” odzwierciedlało idee Anglika o prymacie witalności nad moralnością, o selekcji, hierarchii ras, selektywności rasowej dla dominacji nad światem. Ponadto Chamberlain i Hitler znali się, spotkali się we wrześniu 1923 r., przed puczem w Monachium. Chamberlain zainspirował przyszłego „Führera”, mówiąc, iż reprezentuje władzę w „kosmogonicznym sensie”. Przywódcy III Rzeszy, po śmierci Chamberlaina, z wdzięcznością ocenili wkład tego Anglika w powstanie ideologii narodowego socjalizmu. W szczególności Joseph Goebbels nazwał go „ojcem naszego ducha”. (2)

Wracam ponownie do tematu współczesnego „chrześcijańskiego syjonizmu”. Oczywiście, 20-milionowa armia amerykańskich wyznawców tej tak zwanej „religii” ma gigantyczny wpływ na ideologię, politykę wewnętrzną i zagraniczną Stanów Zjednoczonych. I ostatecznie na sytuację na świecie. Tabliczka „chrześcijański syjonizm” nie ujawnia istoty religii i ideologii, które się za nią kryją. A religię i ideologię Anglosasów można w istocie, bez żadnych zastrzeżeń, nazwać „antychrześcijańską”. A ja zmieniłbym słowo „syjonizm” na „rasizm”. Rasizm obejmuje zarówno syjonizm, jak i faszyzm. Jedno nie może istnieć bez drugiego.

Przemyślane studium historii II wojny światowej pokazuje, iż syjonizm i faszyzm (narodowy socjalizm) działały w sposób skoordynowany i zsynchronizowany. Tylko powierzchowna znajomość historii wojny może stworzyć fałszywe wrażenie, iż były ze sobą w konflikcie, iż ich cele były wzajemnie wykluczające się. Działania zarówno syjonistów, jak i nazistów były kontrolowane z ponadnarodowego centrum, a działania te miały na celu osiągnięcie jakiegoś supercelu. Kto więc stał ponad walczącymi stronami w tej wojnie, kto był właścicielem tajemniczego ponadnarodowego centrum, jakie były ostateczne cele tych, którzy prowadzili wojnę?

Ci tajemniczy dyrygenci, którzy stali ponad przeciwnymi blokami, mogą być nazywani Anglosasami. Oczywiście nie wszyscy Anglosasi, ale tylko ci bardzo, bardzo „wybrani przez Boga”, bardzo, bardzo „nadludzie”. A tych „wybranych przez Boga” Anglosasów historycy, politolodzy i politycy nazywają różnie: „świat za kulisami”, „międzynarodowa finansjera”, „Komitet Trzystu”. Ostatnio popularna stała się nazwa „głębokie państwo”. Jaki jest cel „nadludzi”? Dominacja nad światem, zniszczenie państw narodowych, stworzenie państwa światowego z rządem światowym na ich ruinach.

Minęło osiemdziesiąt lat od Dnia Zwycięstwa. I dziś znów widzimy, jak „nadludzie” („głębokie państwo”) ostro i jednocześnie aktywują biegun faszyzmu i biegun syjonizmu. Wyraźne oznaki przygotowań do trzeciej wojny światowej.

Przypisy:

(1) Kiedyś szczegółową analizę najważniejszych organizacji syjonistycznych na świecie podano w książce Siergieja Rokotowa „Syjonizm – narzędzie agresywnych kręgów imperialistycznych” (Moskwa: „Stosunki międzynarodowe”, 1983).
(2) Więcej szczegółów: Manuel Sarkisyants. English roots of German fascism. From the British to the Austro-Bavarian „master race” / Tłumaczenie z niemieckiego: M. Niekrasow – Petersburg: Academichesky Proekt, 2003.

Autor: Walentyn J. Katasonow

Źródło: Так кому же нужен сионизм?

(wybór i tłum. PZ)

Read Entire Article