To kolejny raz, gdy w debacie publicznej powraca temat tzw. bykowego – rozwiązania, które funkcjonowało już w czasach PRL jako forma zachęty do zakładania rodzin i posiadania dzieci. Wówczas podwyższony podatek dochodowy obowiązywał osoby bezdzietne po 25. roku życia zarówno singli, jak i małżeństwa.
Nowy podatek dla bezdzietnych? Do Sejmu trafiła petycja
Petycja zakłada wprowadzenie zmian w systemie emerytalnym, które miałyby objąć osoby powyżej 30. roku życia. Zgodnie z propozycją, osoby bezdzietne miałyby obowiązek opłacania podwójnej składki emerytalnej. Wyższe składki, zwiększone o 50 proc. dotyczyłyby również małżeństw wychowujących tylko jedno dziecko.
Przewidziano jednak wyjątki. Z dodatkowych obciążeń zwolnione byłyby osoby bezpłodne lub te, które straciły dziecko. Anonimowy autor petycji argumentuje, iż osoby bezdzietne nie przyczyniają się do wzrostu liczby przyszłych podatników, a tym samym "w sposób naturalny obciążają system, nie kompensując w jego przyszłym utrzymaniu".
Wskazuje on również, iż przekroczenie 30. roku życia to moment, w którym dany obywatel ukończył studia, najprawdopodobniej podjął pracę i zarabia. – Nie mam innego uzasadnienia, jak nie ma uzasadnienia wiek emerytalny 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn, a wynika on z XIX-wiecznych zaszłości" – zaznaczył w petycji.
Wraca temat "bykowego"
Według wyliczeń "Faktu", osoby bezdzietne zarabiające pensję minimalną musiałyby miesięcznie oddawać do ZUS dodatkowo 455 zł. W przypadku zarobków rzędu 6 tys. zł kwota ta wzrosłaby do 585 zł. Przy dochodach 8 tys. zł – do 780 zł, a przy 10 tys. zł – 976 zł miesięcznie.
W uzasadnieniu petycji podkreślono, iż zmiany mają wesprzeć system ubezpieczeń społecznych i zagwarantować jego stabilność. Rządowe dane wskazują bowiem na pogłębiający się kryzys demograficzny. Według prognoz Ministerstwa Finansów, w latach 2024–2029 liczba dzieci w Polsce spadnie o ponad 600 tys. Z kolei dane GUS pokazują, iż od 2017 roku liczba urodzeń spada każdego roku o około 1100.