"Ostrich diplomacy". Poland inactive has no position on Israel's attack on Iran

natemat.pl 12 hours ago
Polski rząd skutecznie unika zajęcia jakiegokolwiek stanowiska w sprawie ataku Izraela na Iran. Minister Sikorski mówi jedynie o turystach, premier uprawia publicystykę, prezydent jest gdzieś w powietrzu. " To strusia dyplomacja chowania głowy w piasek" – mówi w rozmowie z naTemat.pl historyk dyplomacji dr Janusz Sibora.


Przypomnijmy: w ostatnich godzinach doszło do zmasowanych ataków Izraela na Iran. Do gry wkroczyły wojska specjalne, lotnictwo, w Iranie zginęło kilkadziesiąt osób, w tym cywile. Zbombardowano irański ośrodek nuklearny, doszło tam do radioaktywnego skażenia gruntu. Polska do tej pory nie zajęła w tej sprawie oficjalnego stanowiska.

Sikorski, Tusk i Duda milczą lub kluczą


Dr Janusz Sibora, historyk dyplomacji, przypomina w rozmowie z naTemat.pl, iż mamy w Polsce trzy ośrodki władzy, które są uprawnione do wypowiadania się w zakresie polityki zagranicznej. To minister spraw zagranicznych, premier i prezydent.

Obecnie trudno czegoś wymagać od prezydenta Dudy. Akurat jest w drodze powrotnej z Singapuru, przez zamknięte przestrzenie powietrzne utknął w Azji. Poza tym minister Sikorski mocno podkreśla, iż politykę zagraniczną realizuje rząd, a prezydent otrzymuje co najwyżej wskazówki, jak ma się w czasie wizyt zagranicznych wypowiadać. Odpowiedzialność spada więc na rząd.

– Mój niedosyt i pewne zakłopotanie czy zaniepokojenie, budzi fakt, iż wczoraj minister Sikorski nie wypowiedział się, nie zajął stanowiska w sprawie tego konfliktu. Usłyszeliśmy jedynie, iż skontaktował się z naszymi placówkami w Teheranie i w Tel Awiwie i poinformował nas, iż jest to obszar, gdzie nie należy w tej chwili się udawać w podróż. Była to tylko taka standardowa informacja o sytuacji, która należy do techniki pracy dyplomatycznej – mówi nam dr Sibora.

Również premier (podczas wizyty w fabryce amunicji) wypowiedział się w sposób, jaki dr Sibora nazywa "rozwodnionym". Donald Tusk powiedział w zasadzie to, iż w tej chwili na Bliskim Wschodzie jest napięcie.

– To my akurat wiemy. Wie każdy, kto włączy czy jakiekolwiek media. Nie tego oczekujemy od premiera i stąd moje zaniepokojenie. My, jako obywatele, w tej bardzo trudnej sytuacji, powinniśmy otrzymywać informację, jakie jest stanowisko rządu. Przede wszystkim oczekuję tego od premiera i od ministra spraw zagranicznych – tłumaczy.

W serwisie X premier Tusk napisał: "Konfrontacja między Izraelem a Iranem zmierza w kierunku regularnej wojny w regionie, która może zdestabilizować cały świat. Od II wojny światowej nie byliśmy tak blisko globalnego konfliktu. Europa i USA muszą zjednoczyć swoje wysiłki, aby powstrzymać dalszą eskalację. przez cały czas nie jest za późno!".

O co chodziło Tuskowi?


O wypowiedziach premiera dr Sibora mówi krytycznie.

– Najpierw mamy emocjonalną część ze wspomnieniem II wojny światowej. W drugim elemencie zaniepokoiła mnie niepoprawnie zredagowana ta część, gdzie premier mówi, iż wzywa czy odwołuje się do tego, aby wypowiedziały się Stany Zjednoczone i "Europa". Nie wiem, czy chodzi mu o Unię Europejską, czy tzw. europejską czwórkę? Nie ma tam do odwołania do NATO – zwraca uwagę.

Co powinno więc znaleźć się w wypowiedzi premiera?


– Wydaje mi się, iż tam zabrakło zdania o prawie międzynarodowym. Należy się do niego odnieść i zadać pytanie, czy oni jeszcze funkcjonuje, czy już nie. Wielu dyplomatów i wysokich urzędników ONZ podkreśliło, chociażby szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej czy szef ONZ, naruszenie prawa międzynarodowego. Stwierdzili, iż jest to atak, który gwałci prawo międzynarodowe, narusza suwerenność państwa – tłumaczy.

– Ja bym chciał zadać pytanie naszym władzom, czy my jesteśmy po czyjejś stronie? Po czyjej stronie? Czy popieramy akcje Izraela, czy ją potępiamy? Myślę, iż tutaj zabrakło takiej finezji dyplomatycznej, takiego bardziej rozwiniętego, rozwiniętej wypowiedzi. Mamy liczne przykłady głów innych państw, które potrafiły oddzielić krytykę Hamasu, krytykę terroryzmu, prawo Izraela do obrony, ale jednocześnie potępić Izrael za to, co dzieje się w Gazie – mówi historyk dyplomacji.

– Ja bym nie wystawił dobrej oceny naszej dyplomacji. Wydaje mi się, iż ocena funkcjonowania naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych pod kierunkiem obecnego ministra jest zawyżona. W polityce dotyczącej Izraela, Bliskiego Wschodu, Gazy, minister Sikorski wielokrotnie albo nie zajmował stanowiska, albo go unikał – dodaje.

"Strusia dyplomacja" polskiego rządu


Dr Janusz Sibora zwraca uwagę, iż wczoraj doczekaliśmy się bardzo krótkiej i lakonicznej wypowiedź pani wiceminister spraw zagranicznych. Przed gmachem MSZ powiedziała, iż jesteśmy zwolennikami deeskalacji i iż potrzebne są rozwiązania zgodnie z prawem międzynarodowym.

– W kontekście tak ważnego konfliktu, który może nas jednak bezpośrednio dotyczyć w różnym wymiarze, mamy do czynienia z taką trochę "strusią dyplomacją" chowania głowy w piasek. I to w sytuacji, i tu się z premierem zgadzam, która jest rzeczywiście dramatyczna, ale wymaga zajęcia stanowiska – mówi.

Przypomina, iż takiego problemu nie miał na przykład minister spraw zagranicznych Japonii. Potępił Izrael za łamanie prawa międzynarodowego.

– Ja rozumiem wypowiedzi tureckie, czy wypowiedzi Arabii Saudyjskiej, które są w podobnym czy bardziej zdecydowanym duchu. One są bardziej motywowane sytuacją polityczną. Czy też wypowiedzi przedstawicieli Francji, które idą w inną stronę. Dyplomacja francuska, chyba i choćby brytyjska, dawały przyzwolenie Izraelowi do obrony, uzasadniały ten atak. Mamy takie mgliste pojęcie wojny prewencyjnej, to jest bardzo złożone pojęcie. Niemniej Karta Narodów Zjednoczonych jednoznacznie wyklucza takie postępowanie Izraela. Z punktu widzenia prawa międzynarodowego żaden poważny prawnik, który zajmuje się prawem międzynarodowym, nie ma co do tego wątpliwości – podsumowuje.

Read Entire Article