"Dlaczego na pobór wzywani są tylko mężczyźni? W obliczu bezpośredniego zagrożenia rezygnuje się z połowy społeczeństwa. To deficyt i dyskryminacja" – pisze 'Frankfurter Allgemeine Zeitung". "Kto przez cały czas stawia na dobrowolność (również w przypadku kobiet), musi włożyć w to więcej wysiłku" – dodaje komentator. Zaskakująco duża liczba młodych ludzi opowiada się za obowiązkową służbą wojskową. Okazuje się jednak, iż Bundeswehra nie potrafi do nich skutecznie dotrzeć. W Niemczech największą przeszkodą okazuje się dotychczas biurokracja. "Ten kraj, który jest wart obrony, dysponuje odpowiednimi zasobami finansowymi i kadrowymi, by stworzyć jedną z najsilniejszych armii w ogóle. Nie jest to kwestia liczby sprzętu czy gwiazdek na naramiennikach, ale przede wszystkim kwestia woli" – czytamy.
Zagrożenie w Europie
"Süddeutsche Zeitung" komentuje: „W 2011 roku wydawało się, iż nie ma już zewnętrznych zagrożeń, a mocno zredukowana Bundeswehra niemal nie miała zastosowania dla wciąż stosunkowo licznych roczników młodych mężczyzn. Dziś jednak, wskutek rosyjskiego neoimperializmu, z którego Władimir Putin uczynił państwową ideologię, Europa ponownie stała się niebezpiecznym miejscem. Kanclerz Niemiec Friedrich Merz zasłużenie zobowiązał się do przywrócenia zdolności Bundeswehry do odstraszania, również po to, by zatrzymać USA w obozie Zachodu mimo chwiejnego Donalda Trumpa. "Tylko: wszystkie te nowe środki finansowe i nowy sprzęt nic nie dadzą bez personelu w Bundeswehrze. Niestety, szansa, by go zdobyć dzięki planowanej ustawie o służbie wojskowej, która musi jeszcze zostać zatwierdzona przez Bundestag, wydaje się niewielka".
W ocenie dziennika gospodarczego "Handelsblatt" rząd Niemiec traktuje politykę bezpieczeństwa poważnie w obliczu rosyjskiego zagrożenia. "Potwierdza to cały pakiet ustaw dotyczących nowej służby wojskowej, utworzenia Narodowej Rady Bezpieczeństwa oraz ochrony przed szpiegostwem. Ale czy chadecko-socjaldemokratyczna koalicja wywiąże się ze swojej odpowiedzialności? Wątpliwości są uzasadnione. Publiczny spór między ministrem spraw zagranicznych a ministrem obrony dotyczący ustawy o służbie wojskowej kilka mówi o spójnej polityce bezpieczeństwa, którą ma wprowadzić Narodowa Rada Bezpieczeństwa. W kwestii wzmocnienia personelu Bundeswehry rządzi zasada nadziei".
Pozytywny sygnał
Według dziennika z Badenii-Wirtembergii "Reutlinger General-Anzeiger" kierunek, który obrał rząd, to tylko pierwszy krok w niebezpiecznej grze na zwłokę. "Liczba profesjonalnych żołnierzy – zawodowych i kontraktowych – pozostaje bez zmian. Ponadto scenariusze i terminy dotyczące zagrożeń dla Europy czy Niemiec mogą bardzo gwałtownie się zmienić. Oczywiste jest również, iż młoda osoba, choćby po odbyciu podstawowego szkolenia, wciąż nie jest w pełni wyszkolonym żołnierzem. Z kolei utworzenie Narodowej Rady Bezpieczeństwa jest pozytywnym sygnałem dla obrony kraju".
W podobnym tonie komentuje regionalny dziennik "Rheinpfalz" z Ludwigshafen, pisząc, iż światowy kryzys polityczny jest stanem trwałym. "Dlatego Niemcy pilnie potrzebują lepszego przygotowania dzięki Radzie Bezpieczeństwa Narodowego – choćby jeżeli nowe gremium ma swoje słabości. Nie jest pewne, czy wybrany nieduży zespół sztabu Rady będzie w stanie nadać sprawie odpowiedni impet. Fakt, iż przedstawiciele kluczowych służb bezpieczeństwa, takich jak Bundeswehra czy wywiad, nie zasiadają w tym gremium na stałe, może okazać się pewną wadą" - czytamy.