It's getting very dangerous

gf24.pl 19 hours ago
Zdjęcie: bez flagi_do derlatki


O aktualnej sytuacji na Bliskim Wschodzie z ambasadorem Andrzejem Derlatką
rozmawia Agnieszka Ludwisiak-Wypior.

Eskalacja konfliktu między Iranem a Izraelem była tylko kwestią czasu? choćby Donald Trump powiedział, iż to prędzej czy później musiało wybuchnąć.

Trump ma rację. Ten konflikt eskalował z obu stron. Wyprostujmy jednak na początek kłamstwa, które pojawiają się w mediach na temat tego, co tam się tak naprawdę dzieje. Otóż od 1948 r. – od chwili powstania państwa Izrael i uznania go przez ONZ – przez całą wspólnotę międzynarodową Izrael toczył liczne wojny ze swoimi sąsiadami, w tym koalicjami sąsiadów. Wszystkie one były wojnami napastniczymi. Izrael był napadany, więc się bronił. Można powiedzieć, iż zwyciężył – sąsiedzi, którzy rozpoczynali z nim wojny, przegrywali. Teraz Izraelowi nie zagraża żadne państwo sąsiednie.

Iran natomiast przyjął pozycję przywódcy państw, koalicji czy też – powiedzmy – kraju starającego się o przywództwo świata islamu przeciwko Izraelowi. Wykorzystuje do wojny zastępczej swoje organizacje, tzw. oś oporu. W ostatnim czasie została ona mocno osłabiona, zwłaszcza najpotężniejszy wróg Izraela, czyli Hezbollah. Również Hamas jest teraz uwikłany w działania wojenne na terenie Strefy Gazy. Izrael przez cały czas jest też atakowany przez Huti ze strony Jemenu. To jednak nie zmienia sytuacji – te trzy organizacje nie są w stanie zniszczyć Izraela. Trzeba też powiedzieć, iż wszystkie organizacje islamistyczne, fundamentalistyczne przez cały czas za swój najważniejszy cel stawiają zniszczenie Izraela – niektóre wręcz wymordowanie całego narodu żydowskiego na Bliskim Wschodzie.

Izrael praktycznie nie ma wyjścia. Wojna z tymi organizacjami to wojna zastępcza z Iranem, który grozi zniszczeniem Izraela, użyciem broni jądrowej, która go unicestwi. Co ma zrobić państwo, które jest w takim położeniu? Musi się bronić. Sposób obrony, który wybrał Izrael – oczywiście przy akceptacji amerykańskiej – nie jest niestety wystarczający, ponieważ żadne uderzenie, którego w tej chwili dokonuje, nie zmieni postawy Iranu. Może nastąpi tam jakiś przewrót, rewolucja – to prawdopodobne, ale w tej chwili niemożliwe.

Zniszczenie instalacji jądrowych na terenie Iranu również nie wchodzi w grę, ponieważ przez lata Iran przeniósł całą produkcję zbrojeniową, w tym produkcję broni jądrowej, pod ziemię. Wiadomo, gdzie są te fabryki, ale hale produkcyjne są często kilkaset metrów pod powierzchnią ziemi, więc zniszczenie ich jest niemożliwe. Izrael występuje w tej chwili o specjalistyczną broń amerykańską – tzw. matkę wszystkich bomb, 10-tonową bombę, która była użyta nie tak dawno przeciwko talibom w Afganistanie. To było uderzenie na system jaskiń Tora Bora w Afganistanie, gdzie miał się ukrywać Bin Laden.

Jednak choćby użycie tej bomby nie zniszczyło jaskiń i nie zabiło Bin Ladena. To broń, która rzeczywiście jest niezwykle efektowna, ale nie zawsze efektywna. Jedyne, co może unicestwić Iran, zagrożenie z jego strony, to wojna lądowa. Izrael nie ma jednak wystarczających sił zbrojnych, aby w ten sposób uderzyć na Iran. Przykładem była sprawa Huti w Jemenie, którzy przez cały czas atakują Izrael, statki na Morzu Czerwonym. Ponieważ żadne państwo regionu – ani Stany Zjednoczone, ani Wielka Brytania, ani Francja, ani też Izrael – nie jest w stanie wysłać tam wojsk lądowych, żeby unicestwić Huti, to się nie uda. Tylko Turcja ma siły zbrojne, które były w stanie zagrozić Iranowi, ale Turcja dystansuje się od Izraela. Również gra o przywództwo w świecie islamu, o odbudowę tureckiego kalifatu, który by rządził całym islamem.

Obecnie Izraelczycy próbują osłabić Iran tak dalece, jak tylko się da – osłabić władzę Iranu, rząd teokratyczny – po to, żeby ewentualnie wywołać jakąś rewoltę, bunt społeczny. To jest coś, co – jak powiedziałem – jest prawdopodobne, ale w obecnej sytuacji raczej niemożliwe.

Czy nastąpi jakiś przełom po szczycie G7? Czy inne państwa wezwą Iran i Izrael do zatrzymania tej wojny, do zatrzymania ataków? Czy to w ogóle coś może dać?

To jest najrozsądniejsze wyjście. Bo ani Izrael nie jest w stanie pokonać Iranu, ani Iran nie jest w stanie pokonać Izraela. Sytuacja jest patowa. Będą się okładali rakietami, będą niszczyli infrastrukturę w obu krajach, będą zabijali obywateli, cywilów. To nic nie da, nie zmieni sytuacji. Trzeba szukać rozwiązania dyplomatycznego. Może też włączą się w sytuację jakieś mocarstwa i będziemy mieli konflikt globalny. Jesteśmy na krawędzi.

Donald Trump poinformował, iż przeprowadził trzygodzinną rozmowę z Władimirem Putinem, który jest bardzo zainteresowany tym, żeby brać udział w mediacjach pokojowych.

Dlaczego? Rosja to nie Chiny. Proste. Rosja nie ma tam nic do powiedzenia, nie ma żadnych wpływów, nic nie może zrobić – ani pozytywnego, ani negatywnego. Sama jest uwikłana w konflikt zbrojny, w wojnę pełnoskalową, i ona ma rzekomo być mediatorem? To są kpiny. Nikt nie uzna ich za mediatorów. Jedyne, co może przybliżyć jakiekolwiek mediacje, to zaangażowanie Cypru. Cypr zaoferował swoje usługi mediacyjne.

Persowie złożyli pewną propozycję. Nie wiemy, co tam jest. Być może jest to ultimatum, być może Iran ma broń jądrową i zagroził Izraelowi jej użyciem. Sytuacja jest na ostrzu noża. jeżeli Izrael przyjmie zaproszenie cypryjskie, mogą się odbyć rozmowy. Tylko w taki sposób można jakoś rozwiązać ten problem.

Czy to jest w ogóle realne, kiedy po stronie Izraela padają słowa: „Za jeden zniszczony budynek w Izraelu spłonie i zostanie zmiecionych 100 budynków w Iranie”? I kiedy jednocześnie, podczas gdy z Iranu pada propozycja wstrzymania ognia i zatrzymania bombardowań, Izrael dokonuje detonacji samochodów w Teheranie?

Na razie operacja jest w toku. Jej cele nie zostały osiągnięte. Będą trwały dalsze działania, a oni nakreślili sobie plan. Wypisali, które cele mają być zniszczone i dopóki tego nie dokonają, czyli nie osłabią reżimu irańskiego, będą kontynuować. Możliwości Izraela są duże, ale nie nieograniczone. Mają magazyny, w których zgromadzone są pociski balistyczne i inne rakiety zdolne dosięgnąć Iranu. Pokazali swój majstersztyk podczas operacji lotniczej – ponad 200 samolotów i 14 cystern zsynchronizowanych „just in time”. Pokazali, iż jeżeli chodzi o pracę sztabową, są mistrzami świata. Można wręcz powiedzieć: Izrael to mistrzostwo świata – to jest to, czego brakuje Ukrainie. Kiedy kontrofensywa w 2023 r. ugrzęzła, to przez braki w pracy sztabowej – nie mieli sztabu na takim poziomie. Gdyby mieli, wojna w Ukrainie wyglądałaby inaczej. Izrael ma to, co ma – jest to mały naród, ma też amerykańską ochronę.

Do tej pory wydawało się, iż Izrael jest nie do dotknięcia, a tymczasem widzieliśmy zdjęcia z przedmieść Tel Awiwu, które wyglądały na zrujnowane.

Tak, miałem liczne kontakty ze służbami izraelskimi i oficerowie podkreślali, iż Żelazna Kopuła nie jest 100-procentowa. Chroni w ok. 90 proc., ale pewien procent pocisków się prześlizgnie. Poza tym nie jest to ochrona przed pociskami balistycznymi, a te są najgroźniejsze. Podobnie jak w Ukrainie – Ukraińcy też nie mają systemu zdolnego do ochrony przed pociskami balistycznymi. Jedynym systemem, który przechwytuje część z nich, jest Patriot – Izrael także go ma – oraz dalekosiężne systemy zdolne niszczyć rakiety jeszcze w przestrzeni powietrznej lub kosmicznej. Są jednak potwornie drogie i jest ich niewiele. jeżeli ktoś zdecyduje się na masowe ataki pociskami balistycznymi, przenikną. Na to nie ma rady – taka jest natura wojny: straty po obu stronach są nieuniknione.

Druga kwestia to wypowiedzi obu stron. Musimy pamiętać – pierwszą ofiarą wojny zawsze jest prawda. Trzeba sprawdzać informacje o froncie z innych, niezależnych źródeł. Izrael twierdzi, iż żaden samolot F‑35 nie został strącony, tymczasem Persowie opublikowali zdjęcia zniszczonych F‑35 i innych samolotów. Straty są po obu stronach. Strona atakująca jest na nie mniej narażona, ponieważ obrońcy dopiero się organizują. Teraz, kiedy Persowie już są zorganizowani, będą się bronić, więc wojna będzie krwawa, obie strony poniosą straty.

Czy straty poniosą inni? Czy ten konflikt rozleje się na cały region Bliskiego Wschodu? A może choćby my odczujemy jego konsekwencje?

Oczywiście, może tak być. jeżeli do wojny włączą się Stany Zjednoczone, to oznacza ataki na amerykańskie instalacje na Bliskim Wschodzie i w Europie. Jedną z takich instalacji jest baza w Redzikowie. Persowie dysponują rakietami balistycznymi o zasięgu do 6 tys. km – mogą dolecieć do Redzikowa. Trzeba to jednoznacznie powiedzieć: o ile konflikt się rozleje, jeżeli Persowie wejdą w konflikt ze Stanami Zjednoczonymi, oznacza to także ataki na instalacje amerykańskie w Europie.

Druga kwestia: po stronie Iranu opowiedział się Pakistan – ma potężną armię, broń jądrową i rakiety. Nie działał on bez konsultacji z Pekinem, bo jest sojusznikiem Chin. Chiny mogą więc też wykorzystywać Pakistan. Robi się bardzo groźnie.

Read Entire Article