Karol Nawrocki na wiecu obiecał zabrać suwerena do innej Polski. Bliżej Białorusi? Niech zwiną się tam razem z prześladowanymi pisowcami i stadionowymi transparentami. Procesją dotrą do celu polskości, czyli piątki Sławomira Mentzena.
Polski wódą i wodą święconą płynącej, bez obcych, bez kobiet, rozmnażającej się samotrzeć, gdzie plastik kart kredytowych zhakowanych przez Brukselę zastąpią rodzime, metalowe ryngrafy z Matką Boską, a selfie – sarmacki portret trumienny.
I po co stawiać krzyżyki przy nazwiskach kandydatów na prezydenta gdy można znakiem krzyża zastąpić demokrację. O tym, iż jej ubywa świadczy traktowanie Konfederacji i podobnych prawoskrętnych wykwitów pleśni na normalności. Przed laty europoseł Korwin Mikke bezkarnie (grzywna zapłacona kasą zarobioną w Brukseli, to drobiazg) spoliczkował europosła Boniego.
Teraz dał nam przykład Grzegorz Braun jak zwyciężać mamy lekarki broniące praw kobiet. Nie było trzeba długo czekać, inny szaleniec już nie groził lekarzowi, ale go zadźgał nożem. Zachowanie Brauna zachęca do przesuwania granic przemocy, ponieważ normy prawne, moralne i psychiatryczne nie działają.
Ulubionym słowem mediów na to, co wyczynia jest "szturm". Szturmuje bohatersko szpital, zastraszając pacjentki i personel, szturmuje urząd miasta. Bohater narodowy robiący coś w impossibilizmie politycznym. Rozszerza granice patologi do tego stopnia, iż w porównaniu z nim Nawrocki i Stanowski są szacowni i godni zaufania.
Braun powinien już dawno być pozbawiony publicznych funkcji nie tylko za słowa. Zgasił pianą nienawiści świece chanukowe, równie skutecznie co przez lata naszą wrażliwość.
Przywykamy do faszyzmu jak do lokalnego folkloru. Nic dziwnego, kiedy tolerancja jest mylona z bezradnością, a nasza sprawiedliwość bardziej przypomina Wenus z Milo pozbawioną rąk. Opaskę na oczach zastępują jej przyciemnione okulary służb specjalnych?
Przekręt z czasów Obajtka na 400 milionów złotych wyprowadzonych ze spółki w jeden dzień. Ukryto je w krypto walutach więc są niemal nie do odzyskania – twierdzą nowe władze Orlenu, a kogokolwiek aresztować przecież nie sposób.
Cambridge Analytica, firma marketingowa nowego typu, dzięki której doszło do Brexitu, opisała swój wpływ na politykę dzięki metafory reklamy coli. Kiedy trzeba ją wcisnąć ludziom w kinie, nie ma już sensu kręcić kosztownych filmów zatrudniając gwiazdy pijące gazowany, brązowy płyn. Wystarczy pobudzić pragnienie podkręcając temperaturę w sali.
Na tym polegają nowoczesne wybory – podgrzewa się podziały grożące niszczącą eksplozją. W tym jesteśmy nad Wisłą mistrzami od kilkuset lat. Staczaliśmy bitwy przeciw najeźdźcom, ale z nie mniejszym bohaterstwem zwalczaliśmy Polaków i Polskę. Jakby polskość była chorobą autoimmunologiczną atakującą organizm państwowy.
W XVIII wieku, kluczowym dla naszej historii, po latach bezhołowia udało się zadekretować reformy ratujące kraj. Wtedy natychmiast delegacja patriotów z Warszawy udała się do Rosji błagając o ratowanie wolności i liberum veto zniszczonych przez Konstytucję 3 Maja. Caryca Katarzyna wysłuchała próśb, Polska przestała niedługo istnieć.
Stackelberg, rosyjski ambasador, zatwierdzający pierwszy rozbiór Polski, napisał po latach spędzonych nad Wisłą: "Wolność polska zawsze skierowana w dziedzinę wyobraźni, przyzwyczaiła naród do kultu działań zewnętrznych".
Jego opinia jest przez cały czas aktualna, w przełożeniu na współczesność oznacza – Polacy roją sobie wolność, wykonując puste gesty. Być może puste łby na nic innego nie stać, niż okładanie się polską flagą, patriotycznymi deklaracjami i szturmy przeciw normalności.
Wybory prezydenckie znowu będą o wszystko, o przetrwanie, bo za każdym razem "jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy". W tym samym kraju, w tej samej rzeczywistości, chociaż pojmujemy ją zupełnie inaczej, albo wcale.