"Już samo oświadczenie Kremla, iż nie może zgodzić się na zakończenie walk, ponieważ jego własne wojska posuwają się naprzód, a Ukraińcy wykorzystają przerwę w walkach do rozbudowy swoich pozycji obronnych, pokazuje, iż Putin nie zmienił swoich celów wojennych" – pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Odkąd jego błyskawiczny atak nie powiódł się, liczy on na to, iż Ukraina nie będzie w stanie walczyć w nieskończoność, a jej zwolennicy również stają się zmęczeni wojną (...). Dlatego tym ważniejsze było to, iż Merz, Macron, Starmer i Tusk udali się do Kijowa natychmiast po wyborze nowego kanclerza Niemiec i jako zjednoczona Europa sprowadzili na pokład jeszcze Trumpa” – zaznacza komentator.
Jego zdaniem choćby bez zaangażowania Waszyngtonu, Europejczycy będą musieli sięgnąć po zapowiedziane sankcje, jeżeli Putin nie będzie gotowy do wstrzymania ognia. (...) Deklarowana przez Europejczyków wola wsparcia Ukraińców w ich walce z Putinem, choćby tylko ze względu na własny interes, musi również znaleźć odzwierciedlenie w ich wsparciu w postaci uzbrojenia. "Czy Merz weźmie byka za rogi? W Kijowie uniknął pytania o Taurusy" – czytamy.
Ile warta jest Ukraina
W ocenie "Süddeutsche Zeitung" ostatecznie podróż Europejczyków do Kijowa była tak wymowna, iż Putin musiał zareagować. "Teraz proponuje bezpośrednie rozmowy z Ukrainą, ale na razie nie zgadza się na zawieszenie broni, którego domagają się Europa i USA. Zamiast tego Kreml kontynuuje swoją osławioną grę na czas, aby kontynuować wojnę bez sprowokowania amerykańskiego prezydenta" (...) – stwierdza dziennik z Monachium.
Tym samym najważniejszą kwestią w wojnie na Ukrainie jest to, kto wytrzyma dłużej. Putin uważa, iż ma jeszcze wystarczająco dużo czasu. Z drugiej strony, Europejczycy są zdeterminowani, by wytrwać, ale zmagają się z ograniczeniami budżetowymi i są zależni od nieprzewidywalnego sojusznika po drugiej stronie Atlantyku. Prezydent Trump traci cierpliwość. o ile całkowicie się wycofa, Europejczycy sami będą musieli udowodnić, ile tak naprawdę warta jest dla nich Ukraina” – konstatuje dziennik.
Nie powtórzyć błędów
Według dziennika regionalnego "Südkurier" z Konstancji najpierw muszą pojawić się czyny, potem słowa. "Kanclerz Merz ma rację, podchodząc ostrożnie do oferty rozmów złożonej przez Putina. Zbyt często jego zapowiedzi okazywały się marnowaniem czasu, zbyt często odgrywał chętnego do negocjacji, podczas gdy w tym samym czasie kazał bombardować bloki mieszkalne, restauracje i kliniki w Ukrainie. Jak poważnie przywódca na Kremlu podchodzi do sprawy tym razem, dopiero się okaże. jeżeli negocjacje ponownie odbędą się w Stambule, tak jak miało to miejsce w 2022 roku niedługo po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji, zaangażowane strony nie mogą powtórzyć błędów z tamtego czasu. Jednym z nich było to, iż zachodni zwolennicy Ukrainy nie byli gotowi zagwarantować bezpieczeństwa tego kraju. Rosja domagała się również prawa weta, aby zapobiec interwencji innych państw w przypadku konfliktu. Tym razem grupy negocjacyjne nie mogą ponownie popełnić takich błędów koncepcyjnych. Tylko wówczas działa mogłyby niedługo umilknąć" – wskazuje komentator,
"Wspólne wystąpienie czterech europejskich głów państw dało jasno do zrozumienia, iż wsparcie dla Ukrainy pozostaje niezachwiane" – ocenia "Heilbronner Stimme".
I pisze: "Również pomocny był z pewnością fakt, iż prezydent USA Trump wysłał wyraźne ostrzeżenia Putinowi. Putin powinien wiedzieć, iż na dłuższą metę nie przetrwa sam ze swoimi sojusznikami z Chin czy Korei Północnej. Ale to, co dotyczy jego, dotyczy również Ukrainy i Zachodu: nikt nie może teraz nalegać na maksymalne roszczenia. Jest zbyt wielu zabitych, a każdego dnia jest ich o wiele za dużo po obu stronach. Dlatego ta wojna zakończy się również negocjacjami. Na koniec trzeba będzie pójść na gorzkie ustępstwa. Można to nazwać niesprawiedliwym, ale nie ma rozsądnej alternatywy".