Filip Obara: What a run that was! The biggest winners – Grzegorz Braun and Krzysztof Stanowski

pch24.pl 1 day ago

Ależ to była kampania! Po raz pierwszy w życiu śledziłem wyścig wyborczy z uczuciami innymi niż obrzydzenie, znudzenie i zmęczenie. W sensie społeczno-medialnym to zasługa zjawiska, jakim jest Konfederacja (wnosząca do polityki pewną szczerość i autentyczność) oraz jednoosobowo – Krzysztofa Stanowskiego, który przyjął na siebie rolę Stańczyka i rozbroił sztywny od kłamstw i gry pozorów dyskurs polityczny. Za największego wygranego na polu aktywizacji konserwatywnego elektoratu uważam Grzegorza Brauna, który – w przeciwieństwie do Sławomira Mentzena – wykazał się odwagą i roztropnością godnymi męża stanu.

Opadły pierwsze emocje po wyborach. Mamy prezydenta, który nie jest długopisem Tuska i co do którego możemy mieć nadzieję, iż nie będzie tak podporządkowany Kaczyńskiemu, jak ustępujący Andrzej Duda. Zyskaliśmy czas na skonsolidowanie sił antysystemowych, a pierwszym krokiem powinno być podsumowanie i rozliczenie wewnętrzne – zarówno polityczne (które proponuję w tym tekście), jak społeczne (któremu poświęcę tekst następny).

Wreszcie ktoś mówi: SPRAWDZAM

Prywatnie napisałem już, iż gdybym miał taką możliwość, to ogłosiłbym Krzysztofa Stanowskiego człowiekiem roku. Uważam, iż nikt po roku 1989 nie zrobił tyle dla Polski, co on. Dlaczego? Dlatego, iż nie zrobił NIC i głośno o tym powiedział. W przeciwieństwie do tych, którzy nie zrobili nic, a krzyczą coś wręcz przeciwnego. Pokazał, iż król (czyli system polityczno-medialny jako taki) jest nagi i żadne zaklęcia tego zmienią. Jest błaznem w najlepszym tego słowa znaczeniu. On wymusił na wszystkich kandydatach (oprócz Trzaskowskiego, co było poważnym potknięciem i poważnym punktem dla Bążura) pojawienie się w studiu i stanięcie do normalnej, długiej i szczerej rozmowy. On obnażył w brawurowym stylu absurdy dominującej propagandy. On przebił balon nadętej retoryki partyjnej i pokazał, iż to już nie działa. On wreszcie przyspieszył śmierć telewizji formatującej myślenie Polaków na korzyść dwóch największych partii politycznych.

Po drugie, Konfederacja jako zjawisko społeczne. Młode pokolenie, dochodząc do głowy, pokazało, iż można inaczej – iż można stawiać na naturalność stylu bycia i na autentyczność. Młode pokolenie nie kupuje politycznego fałszu. Głosem tego pokolenia stał się nie tylko Stanowski, ale też Sławomir Mentzen, który słusznie wypomniał Karolowi Nawrockiemu, iż niepotrzebnie wstydzi się swojej przeszłości, dzięki której może tylko zyskać u każdego człowieka, który nie uległ fałszywemu przekonaniu, iż wszelka przemoc jest zła.

Najmilsze zaskoczenie

Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, iż Grzegorz Braun jako bezkompromisowy trybun ludowy, którego ulubionym narzędziem jest publiczna dintojra, zachowa się tak, jak się zachował. Nie spodziewałem się tego również po nestorze polskich antysystemowców – Januszu Korwinie-Mikke. Przepraszam, nie doceniłem.

Tymczasem okazało się, iż to właśnie oni dwaj mieli na tyle roztropności, by rozeznać, co jest stawką tych wyborów (nie obalenie systemu, ale zmniejszenie oddziaływania zła na nasz kraj) i na tyle odwagi, by nie wymigiwać się frazesami na temat „własnego rozumu”, które stały się istną misą Piłata dla Sławomira Mentzena i Ewy Zajączkowskiej-Hernik.

Braun chodzący na finiszu kampanii po wszystkich telewizjach i przekonujący, iż należy głosować na Karola Nawrockiego zachował się jak prawdziwy mąż stanu, który rozumie, iż dobro Polski jest ważniejsze niż interes jego frakcji, a choćby jego własny wizerunek w oczach nadgorliwców, którzy uważają (niezgodnie z katolicką teologią moralną i wielowiekową praktyką Kościoła), iż głosowanie na mniejsze zło pociąga za sobą winę uczestniczenia w tym złu. Natomiast Korwin dowiódł, iż mam słuszność, gdy pół żartem pół serio powtarzam parafrazę słów marszałka Piłsudskiego: Kto za młodu nie był korwinistą, ten na starość będzie świnią.

Konfederacja…

W dalszej kolejności należy wymienić tych polityków Konfederacji, którzy również stanęli na wysokości zadania i wprost poparli Karola Nawrockiego, a więc Krzysztofa Bosaka, Annę Bryłkę czy Roberta Winnickiego (dziś aktywnego w roli komentatora życia publicznego). Wszyscy oni pokazali, iż odróżniają taktykę od strategii. Strategia zakłada obalenie systemu, ale taktyka doraźnie i jednorazowo przemawiała za tym, żeby poprzeć konkretnego kandydata gwarantującego mniejsze spustoszenia w naszym kraju.

… i neo-Konfederacja?

Obrońcy Mentzena przekonują, iż powiedział, iż „nie widzi powodu, by głosować na Trzaskowskiego”. No, proszę Państwa, trudno, żeby widział! I to, iż większość jego wyborców zagłosuje na Nawrockiego (o ile można wierzyć sondażom) było od początku oczywiste. Nie chodziło o to, żeby kogoś przekonać, iż Trzaskowski jest zły, ale o to, by zaktywizować ludzi do pójścia do wyborów.

Mentzen wpisał się w pokrętną retorykę o „własnym rozumie”, „własnym sumieniu” oraz o tym, iż nie można „przekazać głosów”, bo wyborcy nie są „workami ziemniaków”. Celem tej retoryki było odwrócenie uwagi. Bo nie chodziło przecież o żadne „przekazywanie głosów”, ani mówienie komukolwiek co ma robić, jak ma myśleć i jak głosować. Chodziło to, żeby wykazać się męstwem i roztropnością i powiedzieć głośno, na kogo SAMEMU się głosuje. Wyborcy zrobią, co będą chcieli, ale od poważnego polityka mieliśmy w takich okolicznościach prawo wymagać, iż nie będzie owijał w bawełnę – iż postawi na Polskę, a nie na własny interes.

Moim zdaniem Menzten nadużył zaufania części wyborców i pokazał, jak bardzo jest oderwany od rzeczywistości. Uwierzył, iż stał się trzecią siłą w Polsce, a pamiętają Państwo, iż niejedna taka gwiazda „trzeciej siły” zgasła równie szybko, jak wybuchła na firmamencie. Od polityka wymagam jasnego stanowiska wynikającego z zimnej kalkulacji, a nie uzewnętrzniania swoich dylematów, wylewania żalów na poprzednie rządy (mimo całej tych żalów zasadności), jak robiła to Zajączkowska, i wałkowania, dlaczego jest na kogoś obrażony.

I jeszcze jedno, z diabłem się nie rozmawia. Po wizycie Trzaskowskiego u Mentzena pojawiło się wiele komentarzy, iż rozjechał gospodarza. Nie szedłbym aż tak daleko, ale jedno jest pewne – ten obślizgły, patologiczny kłamca jest typem człowieka, który wbije ci nóż między żebra ze słodkim, cieplutkim uśmiechem, a ty mu jeszcze za to podziękujesz. Z takim człowiekiem się nie rozmawia. Takiemu człowiekowi nie daje się głosu. Takiego człowieka się zwalcza.

Uważam, iż Mentzen sam zapędził się w kozi róg. Najpierw wbił sobie do głowy, iż musi być za wszelką cenę „neutralny”, a potem już tylko wikłał się, de facto grając va banque w grę, w której stawką było dobro Polski. Jego zachowanie oceniam jako skrajnie nieodpowiedzialne i jako objaw niedojrzałości politycznej, żeby nie powiedzieć mocniej – megalomanii. Odniósł oczywiście zwycięstwo medialne i PR-owe, zmuszając nas do dokładnego śledzenia każdego swego kroku i każdego słowa i sprowadzając do siebie obu potencjalnych przyszłych prezydentów. Ale choćby podczas drugiego spotkania z Nawrockim nie zdecydował się przekazać poparcia, ale zachowywał się, jakby chciał wszem wobec zademonstrować: Oto ja, Sławomir Mentzen, cudowne dziecko Konfederacji, spotykam się z przyszłym prezydentem, patrzcie, jaki jestem ważny, patrzcie, ile mogę!

Na koniec wypada zapytać czy Mentzen straci politycznie przez swoje zachowanie? Odpowiedź brzmi: Nie. O ile cwaniactwo, pycha i głupota są nagradzane w demokracji, o tyle nie straci.

Antykampania Bążura

O kampanii Trzaskowskiego nie ma co pisać, ponadto, co już padło wyżej – zarówno on, jak i jego środowisko, robili wszystko, by zaorać własne szanse. Byli o tyle skuteczni, iż podsycali nienawiść w swoich wyznawcach i w zakompleksionych pseudo-elitach równających do zgniłego Zachodu, ale w oczach każdego myślącego człowieka ośmieszali się i de facto pomogli Karolowi Nawrockiemu zostać prezydentem.

Za komentarz niech posłużą słowa Szczepana Twardocha, którego o głosowanie na Nawrockiego trudno podejrzewać: Czy liberalny komentariat zdobył się już na refleksję nad swoją rolą w czasie kampanii wyborczej? Ile głosów na swojego kandydata pozyskał profesor Hartman nazywający wyborców Nawrockiego debilami, nieukami i faszystami? Ilu przysporzyła mu Manuela Gretkowska wdzięcznie opowiadająca o ludziach głosujących na wdychanie własnych pierdów, ilu profesor Bilewicz twierdzący, iż głosujący na Nawrockiego stoją po stronie morderców z Jedwabnego i wszyscy inni, w których pogarda do połowy obywateli własnego kraju wygrywa z rozumem?

Kampania Nawrockiego?

I tu dochodzę do osobliwego wniosku, bo o kampanii Nawrockiego nie sposób powiedzieć coś więcej, niż o kampanii Trzaskowskiego. W debatach dawał radę, był przytomny i sprawny. Ale jednocześnie nie wychodził poza zakres bogo-ojczyźnianych komunałów, tak dobrze znanych z retoryki PiS-u. Gdyby nie został dociśnięty przez Mentzena, to prawdopodobnie choćby nie odciąłby się od najmroczniejszych kart rządów tzw. Prawa i Sprawiedliwości.

Miejmy nadzieję, iż jako prezydent nie będzie tak zachowawczy jak w kampanii. Wielokrotnie sam sobie zaszkodził. Wiadomo, iż grał o głosy osób niezdecydowanych, które dają wiarę pomówieniom telewizyjnym i zwracają uwagę na rzekome „potknięcia wizerunkowe” i tylko tak potrafię sobie wytłumaczyć pewne jego zachowania. Gdyby nie świadomość tej (żenującej w swojej istocie) cechy ustroju demokratycznego, to nie miałby moim zdaniem powodu, by wstydzić się ani swoich ustawek (na co Mentzen słusznie zwrócił uwagę), ani tego, iż wsadza sobie w zęby jakieś woreczki nikotynowe. Zamiast zasłaniać twarz, a potem się tłumaczyć – wrzuciłby zdjęcie Clinta Eastwooda żującego tytoń i splunął na karawanę szczekaczy.

Pierwsza taka kampania – oby nie ostatnia!

Polska scena polityczna po raz pierwszy od wielu lat wyraźnie się zmieniła i pilnujmy tego standardu. Mam nadzieję, iż Krzysztof Stanowski znajdzie sposób, by umilić nam kolejne kampanie, również parlamentarne, a te wszystkie zakazane polityczne mordy zblatowane z systemem zrozumieją, iż ich czas się kończy, a przynajmniej kończy się czas, gdy mogą bez żadnej żenady kłamać, mataczyć i robić z ludzi idiotów.

Sposób prowadzenia kampanii sporo powiedział o politykach i ugrupowaniach antysystemowych. Zachęcam do wyciągania wniosków i dzielenia się nimi w komentarzach, mając świadomość, iż wiele z nich będzie polemiczna względem moich! Natomiast w następnym tekście zaproszę Państwa do podsumowania już nie kampanijnego, ale społecznego, ponieważ wybory te pokazały przede wszystkim, jak głęboka przepaść cywilizacyjna dzieli dziś Polaków…

Filip Obara

Read Entire Article